Jutro w Sejmie ma się odbyć debata w związku z głosowaniem nad drugim wotum nieufności wobec ministra obrony Antoniego Macierewicza. W przyszłym tygodniu minie półtora roku od objęcia urzędu przez tego polityka. W jego dorobku kwestie merytoryczne zeszły na dalszy plan. Oto bilans jego rządów w MON.
Wizerunkowa katastrofa
Antoni Macierewicz popełnił kilka spektakularnych gaf i publicznie mijał się z prawdą. Było tak m.in., gdy mówił o okrętach Mistral sprzedanych rzekomo Rosji przez Egipt za jednego dolara, co nie jest prawdą. Mówił też, że kupi śmigłowce Black Hawk, i zapowiadał, że dwa z nich trafią w ciągu kilku tygodni do wojska. Tak się nie stało. Minister w ciągu kilku tygodni podawał różne liczby śmigłowców, które mamy nabyć. Gdy wdrożono postępowanie, liczba okazała się zupełnie inna. Jeśli dołoży się do tego opisywane przez media nocne wypady na wojskowy basen, rozbudowaną ochronę osobistą czy feralną stłuczkę w drodze z Torunia, trudno to uznać za wizerunkowe sukcesy. Potwierdzają to sondaże: większość Polaków chce jego odwołania.
Egzotyczni sojusznicy
Reklama
Kolejna rzucająca się w oczy sprawa również jest w dużej mierze związana z kształtowaniem wizerunku medialnego. Bartłomiej Misiewicz, najbliższy współpracownik szefa MON, swego czasu rzecznik resortu i szef gabinetu politycznego, krótko pracownik Polskiej Grupy Zbrojeniowej, stał się symbolem buty i arogancji władzy. To, że mającego 27 lat, wbrew pozorom bardzo sprawnego działacza próbowano zrobić członkiem rady nadzorczej bez wymaganych dokumentów, przelało czarę goryczy. Misiewiczem zajęto się na specjalnej partyjnej komisji.
Z kolei Wacław Berczyński, szef podkomisji smoleńskiej, emerytowany inżynier mieszkający w USA, dokonał politycznego samobójstwa, gdy w wywiadzie dla DGP stwierdził, że to on utrącił kontrakt na caracale. Mniejsza o to, że gdy PiS obejmował władzę, negocjacje między resortem obrony a Airbusem były już zakończone i rozpoczynano rozmowy offsetowe prowadzone przez Ministerstwo Rozwoju. Gdy napisaliśmy, że Berczyński miał wgląd do dokumentacji związanej z postępowaniem na śmigłowce wielozadaniowe, sam zainteresowany podał się do dymisji.
– Działalność ministra Macierewicza oceniam negatywnie, to najgorszy minister obrony po 1989 r. Doprowadził do tego, że o MON jest ciągle głośno, to miejsce, gdzie skandal goni skandal. Takie nazwiska, jak Misiewicz, Berczyński, Janniger czy D’Amato, stały się powszechnie znane. Żadnemu z poprzedników nie zdarzyło się powtarzanie fake newsów za Rosjanami, tak jak to miało miejsce przy mistralach – komentuje Tomasz Siemoniak, poprzednik Antoniego Macierewicza na stanowisku ministra obrony. – W resorcie obrony trwa festiwal propagandy, a wiceministrowie obrony stali się medialnymi harcownikami PiS. Resort obrony stał się miejscem niepoważnym. Fatalne jest to, że stając się ministrem obrony, minister Macierewicz nie odciął się od kwestii smoleńskich, tylko zabrał ze sobą tę trupę cyrkowców do resortu – dodaje polityk PO.
Obrona terytorialna
Nowy, piąty rodzaj wojsk to konik ministra, o którym mówił wielokrotnie. Trzy pierwsze brygady miały być sformowane do końca zeszłego roku. Tak się nie stało. Sformowano dowództwa. Obecnie trwa nabór i szkolenie tzw. służby terytorialnej, czyli nowych żołnierzy, bo dowództwa utworzono głównie z będących w służbie żołnierzy zawodowych. Deklaracje, że w 2019 r. będzie utworzonych 17 brygad OT, być może uda się zrealizować. Ale nie osiągną one w tym czasie gotowości bojowej. – Wojska OT są potrzebne, ale nie w takim kształcie i przeznaczeniu, jak są formowane. Ich przeznaczeniem powinien być udział w obronie przed agresją innego państwa. A nie ma doktryny, która by to porządkowała, i wokół OT wciąż jest mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Nie wiadomo, jak obrona ma współdziałać z wojskami operacyjnymi. Ani kiedy to wojsko osiągnie gotowość bojową, wydaje się, że obecnie większą gotowość mają strażacy OSP – stwierdza były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
Polityka kadrowa
Budowanie OT wiąże się też z tym, że przechodzi do niej wielu żołnierzy z zawodowego wojska. Jeśli dodamy do tego nieco większą niż zazwyczaj rotację kadrową, na najwyższych stanowiskach (resort chwalił się, że wymienił ponad 90 proc. żołnierzy na stanowiskach kierowniczych w Sztabie Generalnym), to jasne jest, że w wojsku brakuje doświadczonych oficerów. W połączeniu ze zwiększeniem obowiązków Wojska Polskiego w związku z tworzeniem dowództwa wielonarodowej dywizji w Elblągu okazuje się, że ławka oficerów wyższych rangą jest krótka. Być może dotarło to też do resortu obrony, bo w obsadzaniu stanowisk sięgnięto po generałów będących na bocznym torze. Generał dywizji Marek Mecherzyński został zastępcą polskiego przedstawiciela w Brukseli, a generał brygady Krzysztof Motacki dowódcą Wielonarodowej Dywizji Północ-Wschód w Elblągu. Nie zmienia to faktu, że wysocy rangą urzędnicy resortu publicznie dezawuują generałów, a to nie poprawia atmosfery w wojsku. Z drugiej strony podwyżki i wydłużenie możliwości służby szeregowych do 15 lat podbiły serca wielu mundurowych.
Modernizacja techniczna
Po stronie sukcesów resortu na pewno można zapisać podpisanie umów w dużej mierze przygotowanych przez poprzedników, czyli na armatohaubice Krab, samobieżne moździerze Rak czy zestawy przeciwlotnicze Poprad. Cieniem na to kładzie się kwestia zamieszania w kwestii śmigłowców. Dużą niewiadomą są także losy największego zamówienia dla Wojska Polskiego, czyli tarczy przeciwrakietowej „Wisła”. Zbyt wysokie wymagania oraz chęć robienia tego przez polski przemysł są tak dużym problemem, że do podpisania wartego co najmniej 30 mld zł kontraktu na dostawę zestawów Patriot może nie dojść.
Różnie można oceniać zakup samolotów dla najważniejszych osób w państwie. Cieszy, że wreszcie się udało. Martwi, że w trybie z wolnej ręki. Ale jeśli spojrzymy na unieważnione postępowania na bezzałogowce, system zarządzania polem walki czy okręty, to można wnioskować, że wojsko zbyt szybko nowego sprzętu nie dostanie. Z drugiej strony w ubiegłym roku udało się zrealizować budżet resortu obrony praktycznie w całości. To dowodzi także tego, jak nierealne były założenia poprzedniego rządu w kwestii wielkości wydatków.
Przesunięcie leopardów na wschód
W mediach głośno było także o przesunięciu dwóch batalionów (ponad sto sztuk) czołgów Leopard 2 z zachodu Polski do podwarszawskiej Wesołej. Mimo że do głosu doszli głównie krytycy, to warto pamiętać, że takie plany w Sztabie Generalnym robiono już kilka lat temu. Biorąc pod uwagę wzrost zagrożenia ze Wschodu, taki ruch można zrozumieć. Mimo braku odpowiedniej infrastruktury w miejscu, gdzie obecnie najnowocześniejsze polskie czołgi będą stacjonować. Te problemy powinno się udać rozwiązać w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy.
Większy budżet resortu
Obecnie w uzgodnieniach międzyresortowych jest projekt ustawy, która ma zwiększyć budżet resortu. Na początku w sposób taki, że 2 proc. PKB, które zgodnie z ustawą wydajemy minimalnie co roku na obronność, będzie liczone do roku bieżącego, a nie ubiegłego. To ponad miliard złotych więcej. W 2019 r. mamy wydawać co najmniej 2,1 proc. PKB, a w kolejnych trzech latach 2,2 proc. Jest to o tyle istotne, że budżety na lata 2019 i 2020, o ile nie odbędą się wcześniejsze wybory, będzie przygotowywał obecny rząd. A więc szansa na zwiększenie finansowania dla Wojska Polskiego jest naprawdę duża.
Relacje z sojusznikami
Dobre relacje z Amerykanami wydają się największym osiągnięciem Antoniego Macierewicza jako ministra obrony. Pod koniec kwietnia przedstawiciele USA ogłosili, że z Niemiec do Poznania przenoszą dowództwo dywizji. Jest to stu żołnierzy.
– Cała wschodnia flanka NATO powinna być usatysfakcjonowana. Jest to wysunięte stanowisko dowodzenia, naturalne jest to, że powinno być jak najbliżej żołnierzy. Już wcześniej ćwiczono takie przerzuty, ale teraz to jest prawdopodobnie na stałe. To zapowiada obecność Amerykanów na dłużej i może być uznane jako sygnał, że USA się wcale od nas nie odwróciły – mówi Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.
To wraz z batalionową grupą bojową wojsk sojuszniczych w Orzyszu, której stacjonowanie w Polsce ustalono na szczycie NATO w Warszawie, oraz dodatkową brygadą amerykańską, której duża część stacjonuje na Zachodzie Polski, tworzy w naszym kraju poważny przyczółek amerykański. Jeśli jeszcze faktycznie uda się namówić Amerykanów do zbudowania w Polsce magazynów na sprzęt, o czym mowa była jeszcze za poprzedniego rządu, będzie to olbrzymi sukces obecnej ekipy. ⒸⓅ
>>> Polecamy: Kim zagraża nie tylko Seulowi. Może zniszczyć całą światową branże elektroniczną