Za rządów ostatnich Jagiellonów Rzeczpospolita zmieniła się w paradoks niepojęty dla reszty Europy. Wszędzie tam, gdzie dotarła reformacja, wybuchały konflikty. Jeśli wygrywali katolicy, to wyrzynali protestantów. Kiedy zwyciężali wrogowie papiestwa, dobierali się do skóry katolikom. W Polsce katolicka w swej masie szlachta wybierała na swych liderów protestantów.
Dla całego Zachodu dzień 31 października 1517 r., gdy Marcin Luter ogłosił swoje 95 tez, stanowił początek wielkiej rewolucji. Choć mija właśnie okrągłe pół tysiąca lat, jej skutki są wciąż odczuwalne. Przemiana, która przeorała chrześcijańską Europę, przynosząc z jednej strony wojny religijne, z drugiej wielkie ożywienie intelektualne i cywilizacyjne, rychło dotarła nad Wisłę. Po czym jeszcze szybciej zaczęła się dostosowywać do lokalnych zwyczajów, zamieniając się w trudną do ogarnięcia dla ludzi Zachodu egzotykę.

Król jest przeciw, a nawet za

Legat papieski Zachariasz Ferreri Guadalfieri przybył do Torunia z misją skłonienia króla Zygmunta Starego do zgody z wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego Albrechtem Hohenzollernem. Jednak polski władca ani myślał kończyć wojny bez ostatecznego pokonania wciąż najniebezpieczniejszego dla Rzeczpospolitej wroga, nawet jeśli pokoju domagał się sam papież Leon X. Za to w mniej istotnej sprawie mógł pójść Rzymowi na rękę. Za namową legata monarcha wydał 24 lipca 1520 r. edykt toruński zabraniający sprowadzania oraz kolportowania w Prusach Królewskich pism Marcina Lutra. Każdemu, kto się na to poważył, zaczęły grozić konfiskata dóbr oraz banicja. Mimo to pisma augustianina, który wypowiedział posłuszeństwo Ojcu Świętemu, rozchodziły się masowo wśród ludności niemieckiej osiadłej na ziemiach polskich. Czego zwalczaniem Zygmunt Stary nie za bardzo miał ochotę się zajmować. W odwrotności do Zachariasza Ferreriego, który w kwietniu 1521 r. znów zawitał do Torunia w towarzystwie biskupa chełmińskiego Jana Konopackiego i biskupa kamienieckiego Wawrzyńca Międzyleskiego. Hierarchowie postanowili spalić książki Lutra przed bazyliką katedralną Świętych Jana Chrzciciela i Jana Ewangelisty.
Mieszczanie nie podeszli do tej demonstracji ze zrozumieniem. „Toruńczycy rozpędzili księży kamieniami i legat musiał uciekać” – odnotował ksiądz Paweł Fabisz. Poczynania legata nie wzbudziły również sympatii na Wawelu. Królewski sekretarz Andrzej Krzycki opublikował satyrę sugerującą, iż Ferreri bierze łapówki, a – co gorsza – gustuje w młodych chłopcach. Na tym się nie skończyło, bo ów zaufany doradca Zygmunta Starego, który był jednocześnie biskupem przemyskim, postanowił włączyć się w intelektualny spór toczony przez Erazma z Rotterdamu z Marcinem Lutrem. Napisana po łacinie przez Andrzeja Krzyckiego satyra pt. „Encomia Luteri” („Pochwała Lutra”) zrobiła furorę w Europie. Wprawdzie polski biskup ośmieszał niemieckiego mnicha, lecz jednocześnie dowodził, iż ten wysunął wiele słusznych postulatów. Czym kolejny raz zaszokował Rzym.
Reklama