Będziemy w Sejmie tak długo, aż osoby niepełnosprawne dostaną godność i wsparcie finansowe – oświadczyli w poniedziałek prowadzący w Sejmie protest niepełnosprawni i ich opiekunowie. Przedstawili swoje szacunki dotyczące stopniowego wprowadzania wsparcia w wysokości 500 zł.

Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych oświadczyła, że "osób niepełnosprawnych na rencie socjalnej, których niepełnosprawność powstała od dzieciństwa, nie jest ani 1,5 mln, ani 900 tys., lecz 272 tys.". "Nie wierzymy w to, że polski rząd nie chce pomóc tym osobom" – podkreślała.

Jak mówiła, protestujący "chcą w dalszym ciągu przekonywać rząd, że protestującym w Sejmie od 18 kwietnia oraz 272 tys. osób należy jak najszybciej pomóc". "Nie może być tak, że najsłabsza grupa jest w dalszym ciągu pozostawiona sama sobie. Zrobiliśmy szacunki dotyczące pierwszego postulatu i trzeciego kompromisu, wierzymy, że nasz rząd nie zbankrutuje" – powiedziała.

Jak mówiła, gdyby osoby niepełnosprawne miały od września br. dostawać 250 zł, to byłby to koszt 272 mln zł do końca roku. Od stycznia 2019 r., gdy kwota wynosiłaby 375 zł, koszty miałyby wynosić 1,224 mld zł, a od stycznia 2020 r., gdy pomoc osiągnęłaby 500 zł – koszt wyniósłby 1,632 mld zł.

Rodzice niepełnosprawnych, nawiązując do wypowiedzi posłów, że niepełnosprawni mogą pracować, wskazywali w poniedziałek, że chcieliby skorzystać z takiej możliwości, ale w przypadku niepełnosprawności w stopniu znacznym jest to trudne czy wręcz niemożliwe. "To niedorzeczne, naszymi dziećmi pracodawca musiałby się opiekować przez cały dzień, karmiąc, zmieniając pieluchę, pielęgnując" – mówiła jedna z matek.

Reklama

Niepełnosprawni podkreślali w poniedziałek, że liczą, iż premier Mateusz Morawiecki przyjdzie do nich z propozycją 500 zł. "Mamy dość proszenia, dość błagania, żądamy w końcu, by mieć godne życie, by rząd spełnił nasze postulaty" - mówili. Jak podkreślali, "czekają na decyzję rządu z niecierpliwością".

Niepełnosprawni nie chcieli w poniedziałek komentować informacji, że we wtorek po posiedzeniu Rady Ministrów odbędzie się konferencja prasowa, na której zostaną przedstawione szczegóły dotyczące tzw. daniny solidarnościowej i konkretnych propozycji dla środowisk osób niepełnosprawnych, o czym poinformował w poniedziałek szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk.

"Nie chcemy tego komentować, bo to nie jest do końca fair. My nie jesteśmy od tego, by szukać tych pieniędzy, od tego jest rząd" – powiedział jeden z protestujących.

Hartwich dodała, że była pytana, czy protestujący pozostaną w Sejmie od 25 do 28 maja (Sejm i Senat będą miejscem międzynarodowej debaty parlamentarnej o wyzwaniach i zagrożeniach dla bezpieczeństwa światowego - PAP), i zapewniła, że tak. W Warszawie odbędzie się wówczas wiosenna sesja Zgromadzenia Parlamentarnego NATO z udziałem kilkuset parlamentarzystów z państw Sojuszu Północnoatlantyckiego, a także delegatów z krajów stowarzyszonych i obserwatorów.

"Będziemy tu tak długo, aż odrobinę godności i pomocy finansowej dostaną osoby niepełnosprawne" – powiedziała.

"Proszę nie słuchać rządu, że zrobi ustawę jakąś pomocową, zrobił ustawę wydmuszkę; (....) to 520 zł rzekomo pomocowej ustawy. My nie będziemy w kółko powtarzać, że nie musimy wózka zmieniać co roku, że dzieciaki nie potrzebują wszystkie pampersów itd. Niech ten rząd zabierze się do roboty zwyczajnie albo po prostu niech się poda do dymisji" - powiedziała Hartwich.

Wyjaśniła, że nie wierzy w to, iż "nie można pomóc tak wąskiej grupie". "Proszę nie słuchać pani minister Rafalskiej, że zostały spełnione dwa postulaty, że przyjdą następne grupy, bo jak mają przyjść te następne grupy, to my zwolnimy te materace i my zaprosimy kolejne grupy, które będą chciały walczyć" - zaznaczyła.

Dodała, że "to nie jest protest Iwony Hartwich, Marzeny Stanewicz, Kasi Milewicz, Anny Glinki - to jest protest dorosłych osób niepełnosprawnych, które chcą godnie żyć w tym państwie". "Może niech przyjdzie pan Morawiecki i niech powie, że 10 zł trzeba dać tym osobom, a te 500 zł rozbić na 30 lat".

W ciągu dnia jedna z protestujących matek zasłabła. Ratownicy podali jej kroplówkę.

Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwa od 18 kwietnia. Protestujący zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie; zaproponowali, by dodatek był wprowadzany krocząco: od września 2018 r. 250 zł, od stycznia 2019 roku – dodatkowo 125 zł i od stycznia 2020 r. również 125 zł.

W odpowiedzi na postulaty protestujących uchwalona została ustawa podnosząca rentę socjalną do 100 proc. kwoty najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Renta wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł.

Uchwalono też ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem rządu, ustawa ta spełnia postulat protestujących w Sejmie dotyczący dodatku rehabilitacyjnego. Według autorów ustawy (posłowie PiS), przyniesie ona gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Protestujący podkreślają jednak, że nie oczekują świadczeń rzeczowych, ale dodatku wypłacanego w gotówce.

W poniedziałek szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk zapowiedział, że kolejne pozycje dla niepełnosprawnych zostaną przedstawione we wtorek 15 maja.

Protestujących w Sejmie odwiedzili już m.in. prezydent Andrzej Duda, jego małżonka Agata Kornhauser-Duda, premier Mateusz Morawiecki, a także wielokrotnie minister rodziny pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska oraz pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz. W weekend z protestującymi spotkał się metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz.

>>> Czytaj też: Danina solidarnościowa pod specjalnym nadzorem premiera. Dlaczego to nie podatek lub składka?