Po dwóch wojnach w Czeczenii na przestrzeni ostatnich 15 lat Moskwa - przynajmniej częściowo - zapewniła sobie lojalność tamtejszych przywódców, przesyłając ogromne sumy pieniędzy - pisze agencja Reutera. Obecnie zmienia się to za sprawą kurczącej się rosyjskiej gospodarki. W tym roku Rosji grozi deficyt budżetowy sięgający 8 proc. PKB.

"To kwestia pomocy. Jeśli nie dostają pieniędzy od rządu, nie płacą za energię" - powiedział członek zarządu instytucji regulującej Rada Rynku, Siergiej Łukin. Wiceprezes regulatora Siergiej Popowski zagroził, że jedynym sposobem rozwiązania tej sytuacji są przerwy w dostawach. Szef lokalnego dostawcy usług energetycznych, firmy Nurenergo, Chalid Magomadow oświadczył, że zaległe należności za dostawy energii do Czeczenii sięgnęły 2,2 miliarda rubli (ponad 63 mln dolarów). "Odcięcie energii nie jest groźbą, to bolesna rzeczywistość" - ostrzegł.

Czeczeńskie ministerstwo finansów tymczasem stanowczo zaprzecza, by było winne jakieś pieniądze firmie Nurenergo czy jakiemukolwiek innemu rosyjskiemu przedsiębiorstwu.