Jak zaznacza gazeta, wciąż nie jest ostatecznie rozstrzygnięte, czy UE utrzyma swą odmowę wprowadzenia poprawek do umowy w sprawie brexitu, akceptując w ten sposób jego nieuporządkowany przebieg, czy też "sięgnie po nową kartę w pokerowej grze kontynentu z wyspą".

Według dziennika decyzję o dalszych krokach UE milcząco zgodziła się złożyć w ręce Irlandii, która obawia się, że brexit spowoduje wprowadzenie restrykcji na jej granicy z Irlandią Północną - co mogłoby wznowić krwawy konflikt katolików z protestantami - oraz utrudnienia dla bliskiej współpracy gospodarczej z Wielką Brytanią.

Najistotniejszym punktem spornym jest tu tak zwany backstop czyli trwałe zrezygnowanie z kontroli celnych na zewnętrznej granicy UE w Irlandii. Jeśli jednak przed opuszczeniem przez Zjednoczone Królestwo w 2022 roku unijnego rynku wewnętrznego nie zostanie wynegocjowana umowa o wolnym handlu, to aż do czasu jej zawarcia Irlandia Północna pozostanie częścią tego rynku.

Brytyjczycy uważają takie rozwiązanie za zamach na ich suwerenność i żądają, by ograniczyć czas obowiązywania backstopu. UE dotąd oficjalnie się temu sprzeciwia, na czym szczególnie zależy rządowi Irlandii. "Jednak gdyby Irlandia miała zmienić swe stanowisko w tej sprawie, UE zapewne by to zaakceptowała" - cytuje "Handelsblatt" opinię kół dyplomatycznych w Brukseli.

Reklama

Ich zdaniem jest całkiem możliwe, że wobec groźby nieuporządkowanego brexitu, którego skutki byłyby dla Irlandii znacznie dotkliwsze niż dla wszystkich pozostałych krajów unijnych, wyrazi ona zgodę na ograniczenie backstopu w czasie - co pozwoliłoby UE przedstawić Wielkiej Brytanii nową ofertę.

>>> Polecamy: Historycznie długa saga dobiega końca. Szwecja blisko wyłonienia premiera