Resort energii ujawnił wysłany do Komisji Europejskiej plan dla energii i klimatu. Nie będzie miliona aut elektrycznych w 2025 r., nie będzie wygaszania lądowych wiatraków i będzie mniej węgla niż zapowiadano.

Starsi Czytelnicy pamiętają pewnie zabawę z dawnego „Przekroju” pod tytułem „Wytęż wzrok i znajdź x szczegółów, którymi różnią się oba rysunki”. Wytężyliśmy się maksymalnie i poszukaliśmy różnic pomiędzy Krajowym Planem na Rzecz Energii i Klimatu przesłanym Brukseli oraz Polityką Energetyczną Państwa 2040 przeznaczoną na użytek krajowy. Okazało się, że w kilku punktach istotnie się różnią.
Ministerstwo Energii zdobyło się na niezwykłą szczerość i elastyczność– w Krajowym Planie na Rzecz Energii i Klimatu przyznano, że znaczna część obietnic i działań rządu okazała się nierealna. Być może właśnie to wyznanie spowodowało, że Plan tak długo utrzymywano w tajemnicy, a resorty, do których go przesłano, usilnie proszono o dyskrecję. WysokieNapiecie.pl jako pierwsze opisało fragment dotyczący niewykonania celu 15 proc. „zielonej energii”.
Prawdopodobnie fakt, że celu nie uda się wykonać, zmienił też nieco nastawienie do lądowych wiatraków. Rząd nie patrzył na nie przychylnie, uważał, że wywołują zbyt wiele konfliktów lokalnych i są niestabilnym źródłem energii. Jeszcze w przedstawionym jesienią projekcie Polityki Energetycznej Państwa do 2040 r. (PEP) zakładano, że lądowe farmy wiatrowe będą stopniowo znikać z krajobrazu – w 2035 r. miało ich zostać 2100 MW z obecnych 6000 MW, a w 2040 już tylko 800 MW.

W Planie przesłanym Brukseli zrezygnowano sprytnie z podziału na morską i lądową energetykę wiatrową, więc trochę to zaciemnia obraz, ale widać na pierwszy rzut oka, że jest on inny niż w PEP. Łączna moc zainstalowanych wiatraków ma wzrosnąć w 2025 do 7,8 tys. MW. Zgodnie z PEP morskich wiatraków do 2025 r. w ogóle nie zdążymy wybudować, więc wniosek jest prosty – do obecnych 6 tys. dodamy jeszcze 1800 MW. Załącznik nr 1 do Planu przyspiesza w porównaniu z PEP budowę morskich wiatraków – w 2025 r. ma być ich już 400 MW, ale niewiele to zmienia.

W 2035 r. łączna moc wiatraków wyniesie wg Planu aż 12,4 tys. MW. PEP przewiduje, że wiatraków na morzu będzie wtedy nieco ponad 6 tys. MW. Jak łatwo policzyć, lądowych zostaje więc dalej 6 tys. MW czyli o 4 tys. więcej niż w PEP. Z tego wynika, że przez najbliższe 10 lat żadnego wygaszania nie będzie. Sytuacja zmieni się dopiero w 2040 r. kiedy morskich wiatraków ma być wg PEP ok. 10 tys. MW, ale łączna moc elektrowni wiatrowych wyniesie tylko niecałe 11,4 tys. MW. Czyli lądowe zaczną znikać, ale i to nie jest przesądzone bo załącznik nr 1 powiada: „W okresie 2020-2025 r. tempo przyrostu (rocznego-red.) nowo oddawanych do użytku jednostek (łącznie na lądzie i morzu) ograniczono do poziomu 200 MW, zwiększając go do 500 MW w okresie 2026-2030, 750 MW w okresie 2031-2035 oraz 1000 MW w latach 2036-2040. Trzeba podkreślić, że w okresie 2031-2040 duża ilość obecnie pracujących jednostek wiatrowych osiągnie zakładany okres eksploatacji i będzie zastępowana nowymi jednostkami, więc w efekcie zakładane maksymalne tempo przyrostu mocy netto jest znacznie niższe (500 MW w okresie 2031-2035 oraz 250 MW w latach 2036-2040).

Jakie jeszcze różnice znajdziemy w obu dokumentach? Jaki będzie los górnictwa i samochodów elektrycznych? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Reklama

Autor: Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl