Na początku podsumujmy, jaki jest stan gry. We wtorek Izba Gmin odrzuciła porozumienie wyjściowe – w istocie traktat między Unią Europejską a Wielką Brytanią, którego podstawowym celem było stworzenie ram prawnych dla uporządkowanego brexitu. Brytyjscy posłowie negocjowaną z trudem przez kilkanaście miesięcy umowę wyrzucili do kosza miażdżącą większością głosów. Tak wielką, że polegli wszyscy szukający porażki o podobnej skali w historii brytyjskiego parlamentaryzmu. Innymi słowy: przesłana przez rząd do Izby Gmin ustawa nigdy w całej historii tej szacownej instytucji nie została posłana na śmietnik taką większością głosów (w tym wypadku 230).
Z kolei w środę ci sami posłowie, którzy posłali do diabła „najlepszą i jedyną umowę znajdującą się obecnie na stole” oraz którzy jeszcze w grudniu chcieli pozbawić Theresę May przewodnictwa w Partii Konserwatywnej, uruchamiając w ten sposób zmiany na stanowisku premiera – wsparli szefową rządu w głosowaniu nad wotum nieufności.
>>> Wszystko o brexicie - czytaj najnowsze wiadomości
Z powyższych wydarzeń płyną dwa wnioski. Pierwszy: odrzucając porozumienie wyjściowe, brytyjscy posłowie de facto zanegowali cały proces negocjacji z Unią Europejską. W efekcie po ponad dwóch latach rozmów jesteśmy w tym samym punkcie, w którym byliśmy w drugiej połowie 2016 r.: wiadomo tylko, że Brytyjczycy chcą opuścić Wspólnotę. Ale na jakich zasadach i jak ma wyglądać docelowy model relacji z Brukselą – to wciąż spowite jest, niczym Londyn, mgłą tajemnicy. Drugi: jest prawie pewne, że to właśnie Theresa May zapisze się w historii jako akuszerka brexitu. Oczywiście zatopienie wniosku o wotum nieufności nie oznacza, że pozycja premier jest pewna. May trzymają jednak za czarnymi drzwiami rezydencji przy Downing Street 10 siły mocniejsze niż niechęć w szeregach własnej partii. Twardogłowi brexiterzy („brextremiści”, jak przezwała ich niemiecka prasa), którzy jeszcze w grudniu chcieli odsunąć May od władzy, tylko jednej osoby nie znoszą bardziej od szefowej własnego rządu: Jeremy’ego Corbyna. A wotum nieufności mogłoby w najgorszym wypadku zaowocować przyspieszonymi wyborami i oddaniem steru w ręce lidera laburzystów.