O ile pierwszego dnia szczytu mowa była tylko o brexicie, to drugiego dnia przywódcy zajęli się gospodarką, polityką przemysłową, polityką wobec Chin, Stanów Zjednoczonych czy protekcjonizmem, który jest szkodliwy z punktu widzenia gospodarek otwartych, takich jak m.in. Polska.

Warszawa stara się włączać w inicjatywy dyplomatyczne, które miałyby służyć nadaniu unijnemu rynkowi bardziej konkurencyjnego charakteru. To nie przypadek, bo polskie firmy (w dużej mierze przez niższe koszty pracy, ale też przez lepszą jakość) radzą sobie bardzo dobrze na Zachodzie. To jednak nie wszystkim się podoba i w UE pojawiają się pomysły ograniczeń dotyczące np. delegowania pracowników czy sektora transportu.

"Polska jest jednym z głównych sygnatariuszy listu 17 państw, który niejako (...) wytycza pole gry dla przyszłej KE, my wytyczamy pole gry dla przyszłej KE w obszarze polityki handlowej i polityki jednolitego rynku europejskiego" - mówił po zakończeniu obrad w Brukseli premier Mateusz Morawiecki.

Jak tłumaczył, celem jest zapewnienie większej swobody dla naszych przedsiębiorców, usługodawców z sektora transportowego, budowlanego, informatycznego czy sprzedawców dóbr, np. z sektora rolno-spożywczego.

Reklama

"My skłaniamy KE do zwiększenia pola swobód dla przedsiębiorców: małych, średnich, usługowych. Czyli działamy pośrednio i bezpośrednio w interesie polskich przedsiębiorców, polskiego przemysłu rolno-spożywczego i we wszystkich innych branżach" - przekonywał premier.

Szefowie państw i rządów poprosili KE o opracowanie do marca 2020 r., w ścisłej koordynacji z państwami członkowskimi, długofalowego planu działania na rzecz lepszego wdrażania i egzekwowania przepisów dotyczących jednolitego rynku. Komisja została też poproszona o przedstawienie do końca 2019 r. długoterminowej wizji przyszłości przemysłu UE.

"Swoboda świadczenia usług jest jedną z czterech swobód rynkowych, które nie zostały we właściwy sposób wdrożone na jednolitym rynku europejskim, a jednocześnie to jest ta swoboda, która najlepiej służy gospodarce polskiej" - przekonywał premier.

Zauważył przy tym, że Polska odnotowała w styczniu tego roku ogromną nadwyżkę w handlu usługami, co oznacza, że to polskie firmy usługowe są coraz bardziej konkurencyjne w Europie. "Zależy nam na tym, aby ta swoboda świadczenia usług była jak najszersza" - mówił premier.

Główna dyskusja drugiego dnia szczytu dotyczyła Chin. W UE rośnie przekonanie, że należy podejść do tego państwa w bardziej asertywny sposób, by zmniejszyć nierówności, np. dotyczące dostępu do przetargów publicznych. Unijny rynek w tym zakresie jest bowiem otwarty, ale chiński już nie.

"W naszym interesie jest, żebyśmy traktowali współpracę z innymi państwami na zasadzie wzajemności; bardzo mocno podkreśliłem to podczas mojego wystąpienia, w odniesieniu do Chin w szczególności" - zaznaczył Morawiecki.

Również szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker podkreślał na konferencji prasowej po szczycie, że w relacjach handlowych pomiędzy UE i Chinami brakuje obecnie wzajemności. "Chiny to konkurent, partner, rywal i musimy dostosować się do zmian w międzynarodowych relacjach. Handel między UE i Chinami jest asymetryczny, a ta asymetria prowadzi do nierównowagi. Nie możemy stworzyć czegoś stabilnego na bazie czegoś, co charakteryzuje się nierównowagą" - przekonywał.

Unia Europejska chce, by jeszcze do lata powstała lista priorytetowych barier, jeśli chodzi o dostęp do tamtejszego rynku. Chce też jak najszybciej zawrzeć porozumienie z ChRL w sprawie ochrony produktów z oznaczeniami geograficznymi. W przyszłym miesiącu w Brukseli odbędzie się szczyt UE-Chiny.

>>> Czytaj też: Macron: Unia Europejska nie może pozostać więźniem brexitu