„Te wybory są referendum na temat Bibiego: czy jest się za nim, czy przeciwko niemu, czy uważa się, że jest skorumpowany, czy jest dobrym przywódcą” - zauważa badacz izraelskiego systemu wyborczego z IDI z siedzibą w Jerozolimie.

„Druga, głębsza sprawa dotyczy tego, jak postrzega się izraelską demokrację – jako 1liberalną, pluralistyczną, z silnymi sądami, wolnością mediów, prawami człowieka i równością, czy też jest się za bardziej etnocentryczną demokracją, z mniejszymi prawami dla Arabów, z bardziej ograniczoną niezależnością sądów i ograniczaną wolnością prasy - wskazuje. - Oczywiście Izrael jest wyjątkowy ze względu na konflikty i różnorodność etniczną, ale wciąż pozostaje pytanie: czy chcemy być pluralistyczną zachodnią demokracją, czy demokracją żydowską”.

Kenig tłumaczy, że jeśli ktoś w Izraelu jest za tym pierwszym rozwiązaniem, głosuje na centrolewicę, a jeśli za drugim – to popiera prawicę i żydowskie partie religijne.

Ekspert zastrzega, że wykluczyłby z tego podziału Arabów. „Arabska populacja ma swoją odrębność, to znaczy wielu Arabów w naszym społeczeństwie ma bardzo tradycyjne podejście. W pewien sposób ma wiele wspólnego np. z ultraortodoksyjnymi Żydami - zauważa. - Ale z drugiej strony Arabowie są bardziej centrolewicowi. Są mniejszością i chcą oczywiście, żeby kładziono w kraju większy nacisk na prawa człowieka, na silne sądy, które powinny chronić ich status wśród żydowskiej większości”.

Z Indeksu Demokracji 2018, sporządzonego przez IDI i obejmującego szereg badań opinii publicznej, wynika, że „dumnych z bycia Izraelczykami” jest 88 proc. Żydów i 51 proc. Arabów. Z kolei 67 proc. Żydów i 66 proc. Arabów zgadza się ze stwierdzeniem, że „większość arabskich obywateli Izraela chce integrować się w społeczeństwie izraelskim i być jego częścią”. Nie podziela tego zdania 31 proc. Żydów i 34 proc. Arabów.

„Chociaż populację ludności arabskiej w Izraelu szacuje się na ok. 20 proc. (w liczącym ok. 8,6 mln kraju), to do niedawna udział Arabów w Knesecie był niewielki. W ciągu ostatnich dwóch dekad jednak nieco wzrósł. To samo tyczy się kobiet – jeszcze przed 30 laty w Knesecie zasiadało tylko siedem kobiet, teraz mamy ich 35” - wskazuje rozmówca PAP.

Według niego można więc ogólnie stwierdzić, że Kneset na przestrzeni ostatnich lat stał się bardziej reprezentatywny. „Niektóre partie rezerwują miejsca dla kobiet. Z kolei partiom arabskim przez lata po prostu udało się zwiększyć liczbę swych polityków w parlamencie” - dodaje.

Posłowie do liczącego 120 miejsc Knesetu wybierani są według ordynacji proporcjonalnej w jednym okręgu wyborczym, który obejmuje cały kraj. „W Izraelu głosuje się na partię, nie na kandydata. Na karcie do głosowania widać tylko nazwę ugrupowania, nic poza tym” - zaznacza Kenig, wskazując, że potrzebna jest reforma tego systemu. Uważa, że „wyborcom należy dać szansę, żeby mogli zagłosować na konkretnego człowieka”. „To zwiększyłoby ich udział w życiu politycznym, stworzyłoby bardziej odpowiedzialny związek między politykiem a obywatelem” - dodaje.

Z Jerozolimy Karolina Cygonek (PAP)