Międzynarodowe mechanizmy handlu emisjami z Protokołu z Kioto miały momenty swojej chwały i upadku. Obecnie znajdują się w stanie, który najłatwiej opisać jako „zombie”. Na ich miejsce powoli wchodzą nowe mechanizmy, dla których ramy funkcjonowania zostały zapisane w Porozumieniu paryskim. Ale żeby mogły zacząć działać trzeba uzgodnić więcej szczegółów, w których, jak wiadomo, siedzi diabeł. O tym, czy uda się w tym roku na COP25 uzgodnić kształt nowego, globalnego rynku handlu emisjami zdecyduje postęp na sesji negocjacyjnej w Bonn 17-27 czerwca.

Co było...

Międzynarodowy handel emisjami w ramach Protokołu z Kioto składał się z trzech mechanizmów: Mechanizmu Czystego Rozwoju (CDM) z jednostkami/kredytami o nazwie CER, Mechanizm Wspólnych Wdrożeń (JI) z jednostkami o nazwie ERU i tzw. „czystego” handlu emisjami (IET) z jednostkami o nazwie AAU. Pierwsze dwa mechanizmy działały na zasadzie realizacji projektów i zgarniania kredytów redukcji emisji z tych projektów w krajach rozwijających się (CDM) lub z gospodarkami w okresie transformacji (JI), np. w Polsce. Trzeci natomiast opierał się na podobnej zasadzie jak EU ETS w swojej początkowej fazie. Pula możliwych emisji, przeliczona na kredyty (AAU), była obliczana i wydawana dla każdego państwa na podstawie jego emisji w roku bazowym. Suma tych emisji nie mogła przekroczyć progu, który wyznaczał osiągnięcie celu redukcyjnego protokołu, tzw. -5 proc. w stosunku do roku 1990 (w okresie 2008-2012). Redukować miało 37 państw rozwiniętych i w okresie transformacji wymienionych w Załączniku B Protokołu z Kioto. Gdyby każde z nich wypełniło swoje zobowiązania, to rynek prawdopodobnie działałby bez zarzutu i być może nie trzeba by było od nowa uzgadniać jak ma działać.

Warto wiedzieć, że wypracowanie zasad dla tych mechanizmów pierwotnie zajęło 4 lata: od przyjęcia protokołu w 1997 r. do COP7 w 2001 r. gdzie sfinalizowano jego pakiet wdrożeniowy, tzw. „Marrakesh Accords”. Ten sam proces powtórzył się zresztą pomiędzy przyjęciem Porozumienia paryskiego, a uzgodnieniem zasad jego wdrożenia w 2019 r. na COP24 w Katowicach. Tu udało się właściwie wszystko, z wyjątkiem właśnie mechanizmów.

Reklama

…ale się zepsuło

Pierwszym i w zasadzie śmiertelnym ciosem dla efektywności Protokołu z Kioto i jego rynku handlu emisjami była słynna już decyzja USA z 2001 r. żeby go nie ratyfikować. Dzięki temu, jeszcze przed wejściem protokołu w życie (rok 2005) wiadomo było, że nie doprowadzi on do zamierzonych redukcji, a na rynku pojawi się nadpodaż kredytów.

Jakie jeszcze elementy trzeba zmienić? Dlaczego to takie trudne? Kiedy możemy spodziewać się nowych rozwiązań? Kto jest głównym „hamulcowym” nadchodzących zmian? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl