Reuters przytacza także słowa świadka, który widział blisko syryjsko-tureckiej opancerzone pojazdy z amerykańską flagą. Z kolei źródło wojskowe z wspieranego dawniej przez USA arabsko-kurdyjskiego sojuszu Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) poinformowało, że ten patrol amerykańskich sił nie był ostatnim.

Na początku października prezydent USA Donald Trump ogłosił decyzję o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Według zapowiedzi Trumpa w kraju tym pozostaną jedynie nieliczne oddziały wojsk amerykańskich.

Zaraz po tej decyzji Turcja rozpoczęła w północno-wschodniej Syrii zbrojną ofensywę, której deklarowanym celem było wyparcie bojowników stanowiącej trzon SDF kurdyjskiej milicji Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG) z przygranicznego pasa na środkowym odcinku granicy turecko-syryjskiej. Ankara chce tam utworzyć "strefę bezpieczeństwa", do której zamierza przesiedlić syryjskich uchodźców znajdujących się obecnie w Turcji.

Władze w Ankarze uważają YPG za organizację terrorystyczną z powodu ich powiązań ze zdelegalizowaną w Turcji separatystyczną Partią Pracujących Kurdystanu.

Reklama

Kurdowie, gdy Waszyngton nie zareagował na ich wezwania o pomoc, zawarli porozumienie z rządem Syrii, który wysłał im na pomoc regularną armię. YPG były przez ostatnie pięć lat najważniejszym sojusznikiem USA w walce z Państwem Islamskim.

Na piątek zapowiedziano rozpoczęcie uzgodnionych przez Rosję i Turcję wspólnych turecko-rosyjskich patroli w północno-wschodniej Syrii. Mają się odbywać w strefie obejmującej 7 km od granicy. (PAP)

ulb/ jar/