Najnowszy bilans wirusa we Włoszech to 107 zmarłych, ponad 3 tys. zakażonych i 276 osób wyleczonych.
W powojennej historii "nigdy nie zdarzyło się, by na całym terytorium kraju zamknięto szkoły i uniwersytety" - zauważa "La Repubblica". Odnotowuje przy tym, że specjaliści wskazują na ograniczoność dowodów naukowych potwierdzających skuteczność tego rodzaju kroków.
"Żyjemy w tak niebywałych czasach, że nie ma przydatnych precedensów, a według (niektórych) ekspertów byłoby jeszcze bardziej skuteczne, gdy szkoły zamknięto na dwa miesiące" - zaznacza rzymski dziennik.
Wielkiemu kryzysowi epidemiologicznemu towarzyszy jako jego konsekwencja kryzys gospodarczy. „Włochy zatrzymały się, ruch na lotniskach zmniejszył się nawet o 65 proc, wiele wagonów pociągów dużych prędkości jest praktycznie pustych" - wymienia gazeta. Przedstawiając rozmiar strat zauważa, że lotniska na północy notują codziennie o sto tysięcy pasażerów mniej.
Na tych łamach Giuseppe Sala - burmistrz Mediolanu, stolicy najbardziej dotkniętej koronawirusem Lombardii, wyraża opinię, że metropolia potrzebuje dwóch miesięcy, aby się "podnieść".
Ponadto dziennik informuje o kolejnych krokach podjętych przez rząd, między innymi o rozgrywkach na stadionach bez udziału kibiców.
Rzymskie "Il Messaggero" ogłasza, że Włochy "zamykają się". Zwraca uwagę na możliwe skutki decyzji o zamknięciu szkół w całym kraju. Jak dodaje, pod znakiem zapytania stoi termin i forma czerwcowych matur.
Wyjaśnia, że otwarte mogą być tylko te kina i teatry, w których zachowana zostanie zalecana odległość jednego metra między widzami.
Rozgrywki piłkarskie mają być rozgrywane na razie przy zamkniętych stadionach, ale już trwa polemika na temat zwrotu biletów - zauważa dziennik z Wiecznego Miasta.
Turyńska "La Stampa" pisze, że przeciwny decyzji o zamknięciu szkół i uniwersytetów w całym kraju był komitet naukowy doradzający rządowi.
"Potrzeba odwagi, żeby zamknąć kraj" - przyznaje. Przypominając, że premier Giuseppe Conte sam określa się jako "adwokat narodu" miał taką odwagę. "Nie jest powiedziane, że jego decyzja jest słuszna, a tym bardziej, że jest mądra" - podkreśla gazeta.
"Na pewno jest to decyzja lidera, który bierze na siebie odpowiedzialność, a stawką w niej jest jego osobista wiarygodność oraz instytucji, jaką reprezentuje" - zauważa gazeta w komentarzu zatytułowanym "W równowadze między ryzykiem i odwagą".
Wymieniono następnie wszystkie inne zalecenia na 30 najbliższych dnu, wśród nich rady, by nie jeździć autobusem, metrem i pociągiem, unikać podawania rąk, obejmowania i całowania w policzki.
"Przesłanie jest proste i zarazem straszne; druga osoba, ktokolwiek by to był, stanowi potencjalne zagrożenie" - podsumowuje "La Stampa". Ostrzega: "Życie, jakie dotąd znaliśmy, już nie istnieje; jest zawieszone na czas nieokreślony".
Katolickie "Avvenire" nazywa zaostrzone kroki w ramach prewencji "lekcją odpowiedzialności".
>>> Czytaj też: Czym strzelać do koronawirusa? Bankom centralnym kończy się amunicja