Rozluźnieni i zadowoleni z życia Francuzi nagle zostali zamknięci w domach. Choć powtarzają za prezydentem, że są na wojnie, to mają problem z przestrzeganiem oficjalnych obostrzeń
Jeszcze kilka dni temu restauracje i kawiarnie były pełne ludzi, w parkach jak zawsze urządzano pikniki, a centrom handlowym nie brakowało klientów. Prezydent apelował o udział w wyborach samorządowych. Epidemia, która dyskretnie rozwijała się od stycznia, pozostawała nieobecna w świadomości obywateli do połowy marca.
Gdy Polska zamykała granice, ulice Warszawy opustoszały, a zdyscyplinowani mieszkańcy niemal obsesyjnie zaczęli przestrzegać bezpiecznego dystansu, stojąc w kolejce do piekarni, Francuzi wciąż w najlepsze cieszyli się życiem. Mimo że w czasie, gdy u nas liczba zarażonych COVID-19 oficjalnie wynosiła kilkanaście osób, nad Sekwaną epidemia dosięgnęła już ponad 5 tys. obywateli. Dlaczego?
>>> CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP



Reklama