Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych węgierskiego parlamentu Zsolt Nemeth z opozycyjnej partii Fidesz zwołał na środę nadzwyczajne posiedzenie poświęcone tej sprawie z udziałem prezesa MOL-u Zsolta Hernadiego i ministra finansów Janosa Veresa - informuje węgierski portal inforadio.hu.

"Już się wydawało, że Unia Europejska wreszcie zwarła szeregi w kwestii wspólnej polityki energetycznej, a tu jeden z krajów członkowskich sypnął piaskiem w tryby machiny - pisze "FT". - Tym razem była to Austria. OMV, koncern energetyczny, w którym państwo ma duże udziały, sprzedał udziały w węgierskiej firmie naftowo- gazowej MOL wartości 2,1 mld euro Surgutnieftiegazowi, rosyjskiemu koncernowi naftowemu o bliskich powiązaniach z Kremlem".

"Albo agent Rosji, albo ostatnie cielę"

Zdaniem Nemetha transakcja ta świadczy o tym, że rząd Węgier to "albo agent Rosji, albo ostatnie cielę". Jak ocenił, w najlepszym wypadku rząd nie był w stanie przygotować się do obrony MOL-u, a w najgorszym "państwo węgierskie aktywnie przyczyniło się do wpadnięcia w rosyjskie ręce spółki o strategicznym znaczeniu".

Reklama

Jak pisze "FT", koncern OMV wykonał krok korzystny dla swoich akcjonariuszy, sprzedając pakiet udziałów MOL-u po cenie dwukrotnie wyższej od rynkowej, ale będzie to miało swoje koszty w sferze unijnej solidarności energetycznej.

Według dziennika, wejście Surgutnieftiegazu na unijny rynek będzie miało niewielkie znaczenie w jego codziennym funkcjonowaniu, gdyż pakiet MOL-u nie da rosyjskiemu koncernowi możliwości wpływania na decyzje operacyjne.

Niepokoją skutki strategiczne

"Niepokoją jednak jego skutki strategiczne. UE od dawna usiłuje ograniczyć swą zależność od importu rosyjskich surowców energetycznych, a przede wszystkim gazu. Jak pokazał niedawny kryzys gazowy na Ukrainie, niektórzy wschodnioeuropejscy członkowie UE są niebezpiecznie zależni od rosyjskich dostaw" - czytamy.

Jak podkreśla "FT", "rozwiązanie zasadza się na dywersyfikacji zewnętrznych źródeł dostaw i stworzeniu rzeczywistego wspólnego rynku energetycznego o sieci rurociągów obejmującej całą Unię, by państwa obfitujące w gaz mogły w razie potrzeby dostarczać go tym, którym go brakuje. Co do słuszności tej idei zgodzono się już dawno. Jest jednak problem z jej realizacją, bo Rosja robi, co może, by złamać konsens w tej sprawie oferując Niemcom i innym wielkim zachodnioeuropejskim klientom intratne kontrakty".

Według dziennika Bruksela powinna wyraźnie dać do zrozumienia, że niechętnym okiem patrzy na transakcje, które mogą osłabić unijną wolę zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego. "W sprawach energii solidarność naprawdę ma znaczenie" - kończy "FT" swój artykuł.