Na światowych giełdach w dalszym ciągu króluje zielony kolor. W Azji spośród najważniejszych indeksów tylko NIKKEI nie poprawił wyniku z piątku, a w Europie na wszystkich rynkach indeksy zyskiwały po południu ok. 1,5 proc. W poniedziałek uwagę inwestorów przykuwały przede wszystkim informacje o pozytywnym wydźwięku. Nie jest to niespodzianką zwłaszcza, że wybiórczość w doborze pretekstów do zakupu akcji z dnia na dzień zbliża się do perfekcji. Dzisiaj przykładem publikacji, która praktycznie zupełnie została pominięta była sprzedaż detaliczna w Niemczech, która w czerwcu spadła w ujęciu miesięcznym o 1,8 proc., podczas gdy analitycy oczekiwali wzrostu o 0,4 proc. m/m.

Mało kto już pamiętał o piątkowym odczycie PKB Stanów Zjednoczonych, który w normalnych warunkach powinien zostać rozłożony na czynniki pierwsze, ale wówczas prasa zamiast pisać o poprawie koniunktury w europejskim przemyśle musiałaby poświęcić więcej energii i czasu niekorzystnym rewizjom informacji z poprzedniego okresu oraz analizowaniu gwałtownego wzrostu wydatków amerykańskiego rządu, który odpowiada już blisko za jedną czwartą dochodów przeciętnego obywatela.

Z drugiej strony trudno trzeba przyznać, że siła argumentów popytowej strony rynku była w poniedziałek zdecydowanie bardziej doniosła. Indeksy PMI z Niemiec, Wielkiej Brytanii i strefy euro, które odzwierciedlają oczekiwania i obserwacje menedżerów odnośnie koniunktury w sektorze wytwórczym, zbliżają się stopniowo ku barierze 50 pkt. oddzielającym okres recesji od rozwoju. Podobna tendencja widoczna jest za oceanem, a dodatkowo wzrosły wydatki w amerykańskiej branży budowlanej w czerwcu, co potwierdza stabilizację w tym obszarze gospodarki.

Historia uczy, że walka z giełdowym trendem rzadko przynosi dobre efekty, a póki co stery na światowych rynkach akcji trzymają byki, więc sceptycy którzy przez swoją powściągliwość nie załapali się na falę wzrostów albo powinni się pogodzić z utraconą szansą na poprawienie wyniku z ostatnich miesięcy, albo czekać na symptomy wyczerpania trendu i wtedy otworzyć krótkie pozycje. Pokusę, by dołączyć do inwestorów kupujących akcje, w przypadku polskiego rynku hamować powinno dodatkowo silne umocnienie złotego - ten argument praktycznie wyklucza zagranicznych inwestorów z grona reprezentującego popyt, gdyż po uwzględnieniu różnicy kursów i współczynnika cena/zysku dla największych spółek, polskie akcje klasyfikują się do jednych z najdroższych na świecie.

Reklama

WIG20 w poniedziałek zyskał 1 proc. (aż o 7,4 proc. podrożały akcje KGHM), a WIG przy obrotach przekraczających 1,5 mld PLN poprawił wynik o 1,2 proc. Kapitał nadal płynął z zagranicy do Polski, co najwyraźniej widać było w zmianie kursu dolara - amerykańska waluta tylko w ciągu poniedziałkowej sesji potaniała o ponad 3 proc. do 2,83 PLN. Na kontynuację trendu aprecjacji złotego wpływają po części wyższe prognozy wzrostu gospodarczego Polski wydawane przez zagraniczne biura maklerskie, lecz przede wszystkim chyba spodziewane zakończenie serii obniżek cięć stóp przez RPP.