Tylko w ciągu dwóch wakacyjnych miesięcy zadłużenie samorządów w bankach wzrosło o 1 mld zł, do 18,7 mld zł. W ciągu ostatniego roku, od sierpnia 2008 r., zadłużenie sektora zwiększyło się aż o 30 proc. Wyliczenia nie obejmują obligacji komunalnych, które dla wielu gmin są sposobem na łatanie dziury w budżetach.

Ustawowe gwarancje

Bankowcy nie ukrywają, że są zainteresowani udzielaniem pożyczek dla gmin, powiatów i województw, gdyż ryzyko takich kredytów jest niewielkie. – Najbezpieczniejszym kredytobiorcą jest oczywiście Skarb Państwa, ale tuż za nim są samorządy. Każda gmina, powiat czy województwo mają gwarancje ustawowe, które zabezpieczają je przed upadłością – mówi Piotr Galas, dyrektor departamentu sektora publicznego w PKO BP. Nic dziwnego, że samorządy w zasadzie nie mają żadnych problemów z uzyskaniem kredytu w bankach.
– Nie przypominam sobie, aby centrala naszego banku odmówiła w ostatnim czasie finansowania jakiejkolwiek gminie – mówi Marta Kulesza z biura sektora publicznego Pekao. Podobnie twierdzą przedstawiciele innych instytucji finansowych zajmujących się finansowaniem samorządów.
Reklama

Wielki pożyczki

Banki chętnie dają im kredyty nie tylko dlatego, że zawsze mogą liczyć na ich spłatę. Kolejny powód to duże kwoty, jakie wchodzą w grę. Nawet niewielka gmina jest w stanie pożyczyć kilka milionów złotych. To zrozumiałe, bo wiele samorządów realizuje ambitne plany inwestycyjne i w tej chwili niektóre z nich z powodu niższych, niż planowano dochodów podatkowych, szuka dodatkowych środków, by zakończyć rozpoczęte już projekty.
Przykładem może być niedawno zakończony przetarg na kredyt w wysokości 200 mln zł dla Wrocławia. Wygrało go konsorcjum banków na czele z PKO BP. Nowe przetargi mają rozpisać władze Krakowa i Bielska-Białej.
Bankowcy przyznają, że nie obawiają się pożyczać pieniędzy dużym miastom, których ludność w najbliższym czasie wzrośnie. Dochody takich samorządów będą się zwiększały. Dotyczy to szczególnie Warszawy, Wrocławia, Krakowa, Poznania i Gdańska. Eksperci szacują, że udział największych miast w wartości udzielonych kredytów komunalnych przekracza już teraz nawet 50 proc.
W przypadku największych kredytów marże są zwykle wyższe.
– Są one pochodną wartości kredytu, wielkości gminy i czasu kredytowania – mówi Sławomir Listkiewicz z biura finansowania projektów sektora publicznego Pekao.
Im większa kwota kredytu i dłuższy czas, na jaki pożyczka ma być udzielona, tym marża jest wyższa. Ma to też związek z liczbą banków, które startują w przetargach. Jeśli kwota kredytu wynosi maksymalnie kilka milionów złotych, w przetargu startuje nawet kilkanaście banków (wśród nich nie brakuje banków spółdzielczych). W takiej sytuacji marże bankowe są niższe. Z kolei w dużych przetargach startuje mniej banków, konkurencja jest mniejsza, więc i marże są wyższe.
– Marże obowiązujące na tym rynku to 2–2,5 pkt proc. ponad poziom WIBOR. Przy małych przetargach marże mogą być nieco mniejsze, a przy większych większe – twierdzi Piotr Galas.

Indywidualne traktowanie

Bankowcy twierdzą, że podobnie jak przy kredytach dla firm, oprocentowanie jest dobierane indywidualnie. Zdarzają się więc kredyty dla gmin, w których marża wynosi tylko 1,3 proc.
Pod względem wysokości oprocentowania samorządy, wbrew deklaracjom banków, nie są dużo lepiej traktowane niż na przykład osoby fizyczne biorące kredyt hipoteczny. Przy pożyczkach mieszkaniowych najniższa marża na rynku wynosi 1,3 proc, a jej średni poziom na rynku nie przekracza 2,5 proc.