Bank centralny w założeniach polityki pieniężnej zapowiedział uruchomienie w przyszłym roku dodatkowych instrumentów, które miałyby wzmocnić płynność sektora bankowego. Zapowiedzi te budzą jednak kontrowersje wśród ekonomistów.
– Ze stymulowaniem akcji kredytowej zawsze trzeba uważać, bo łatwo można przedobrzyć – ocenia Marcin Mrowiec, ekonomista Pekao.
Według niego coraz większą barierą dla banków jest mały popyt na kredyt – a nie jego podaż. Jak mówi, w warunkach niepewności i niewielkiego wzrostu gospodarczego ani gospodarstwa domowe, ani tym bardziej przedsiębiorstwa nie będą zwiększać zapotrzebowania na kredyt.
– W sektorze przedsiębiorstw już widać zresztą spadek popytu na kredyt, który na dodatek może się powiększać. A jeśli chodzi o kredyt konsumpcyjny, to licząc wartość tego zadłużenia do PKB, jesteśmy na poziomie średniej unijnej. Dalsze stymulowanie kredytu konsumpcyjnego w sytuacji spowolnienia gospodarczego groziłoby zaburzeniami w sektorze bankowym. W ogóle nadmierne stymulowanie akcji kredytowej może grozić wzrostem inflacji – dodaje Marcin Mrowiec.
Reklama
Według Piotra Kalisza, ekonomisty Citi Handlowego, niebezpieczny jest zwłaszcza pomysł kupowania przez NBP bankowych obligacji. To według zapowiedzi prezesa banku centralnego Sławomira Skrzypka ma być jeden z trzech – obok kredytu wekslowego i rocznych transakcji repo – filarów nowego programu.
– Wykup obligacji mógłby spowodować, że inflacja będzie wyższa, niż oczekiwałaby tego RPP. Bo oznacza on w sumie dodruk pieniędzy – mówi ekonomista Citi Handlowego.
Ekonomiści zwracają uwagę, że beneficjentem programu może być budżet państwa. Banki, które dostaną dodatkowe środki, a nie będą w stanie ich zagospodarować na rynku kredytowym, zaczną kupować bony i obligacje Skarbu Państwa.
Oficjalnie NBP zapewnia, że celem głównym wspierania płynności jest akcja kredytowa. Z kolei resort finansów twierdzi, że nikt nie namawiał banku centralnego do wprowadzenia rozwiązań, które ułatwiłyby finansowanie deficytu.
– Z pewnością z nami nie było to konsultowane. Każdy, kto zakłada, że MF i NBP potajemnie współpracują w takich sprawach, zbyt dobrze ocenia stosunki panujące między obiema instytucjami – mówi DGP jeden z wysokich urzędników MF.