Uwielbiała swoją pracę nauczycielki nowożytnej historii, a poza tym świetnie zarabiała i mogła dwa razy do roku wyjeżdżać na wycieczki na inne kontynenty. – Opowiedz klasie o korzeniach sukcesu Polski.
Maciek był prymusem z historii. W zasadzie nie potrzebował się jej uczyć, bo jego praca operatora awatarów tego nie wymagała, ale uważał, że dobry operator musi rozumieć uwarunkowania kulturowe, a poza tym lubił się uczyć, mimo że miał już prawie 50 lat. Uśmiechnął się w myślach, pewnie znowu dostanie szóstkę, bo wydarzenia sprzed 40 lat pamiętał bardzo dobrze, mimo że był wtedy jeszcze dzieckiem. Maciek wolnym krokiem podszedł do ekranu transpada produkowanego przez największą polską firmę Goo-hoo!, która powstała w wyniku przejęcia Google i Yahoo! przez polskiego giganta terranetu w 2030 r.
– Wszystko wydarzyło się w ciągu dwóch lat 2010 – 2011 – rozpoczął Maciek, szybko uruchamiając właściwe połączenie transpada z terranetem. Na ekranie pojawiła się mocno upudrowana twarz Donalda Tuska. – 29 stycznia 2010 r. ówczesny premier Tusk przedstawił plan konsolidacji i rozwoju finansów. Sytuacja w finansach publicznych Polski była wtedy trudna mimo dobrej sytuacji gospodarczej – Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej uniknęła recesji. Deficyt sektora publicznego w 2010 r. według prognoz miał wynieść około jednego tuska (w 2050 r. funkcjonuje nowa miara – jeden tusk równa się sto miliardów). W latach 2008 – 2009 produkt krajowy Polski wzrósł w sumie o prawie 7 proc., a w tym czasie dług publiczny wzrósł o ponad półtora tuska i na początku 2010 r. przekroczył 7 tusków. Prognozy na lata 2010 – 2011 wskazywały na wzrost produktu krajowego Polski łącznie przez dwa lata o 5 – 6 proc., czyli mniej niż w minionych dwóch latach. To oznaczało, że nie można było liczyć na ograniczenie deficytu budżetowego z tytułu wzrostu wpływów podatkowych, ponieważ w latach 2008 – 2009 wzrost był większy, a mimo to deficyt rósł lawinowo. Istniało ryzyko, że bez reform dług publiczny w kolejnych latach przekroczy dziesięć tusków i Polska, podobnie jak Grecja w 2013 r., będzie musiała ogłosić niewypłacalność.
– Maciek, nie zasypuj nas danymi – przerwała mu Pani od Historii – tylko wyjaśnij, co się wtedy wydarzyło.
Reklama
– Ówczesny rząd koncentrował się na działaniach PR- -owskich i kreatywnym budżetowaniu – kontynuował pewnie Maciek. – Plan Tuska był taki sam. Kluczem planu była tak zwana reguła wydatkowa, która zakładała, że wydatki sektora publicznego nie mogą rosnąć szybciej niż inflacja plus jeden procent. Ale rząd kontrolował tylko niewielki procent wydatków, podczas gdy pozostałe, określone w ustawach, rosły znacznie szybciej. Rząd bał się zmieniać te ustawy, żeby nie narażać się grupom interesów, bo zbliżały się wybory. Niestety dwa poprzednie lata zostały zmarnowane i nie przeprowadzono prawie żadnych zmian stabilizujących finanse publiczne. Ekonomiści zajmujący się finansami publicznymi już wtedy zdawali sobie sprawę, że bez głębokich reform strukturalnych reguła wydatkowa będzie martwa. Dlatego kilka tygodni wcześniej zawiązała się obywatelska grupa inicjatywna 10 ekonomistów, którzy przedstawili listę potrzebnych reform – na ekranie transpada pojawiła się lista. – Wśród propozycji były: ujednolicenie systemu emerytalnego, w tym objęcie nim grup uprzywilejowanych (górników, służb mundurowych, prokuratorów, sędziów, rolników); wydłużenie i zrównanie wieku emerytalnego czy adresowanie pomocy społecznej tylko do biednych, bo wtedy 80 proc. wydatków socjalnych trafiało do osób, które nie były biedne. Premier zignorował te propozycje, ale inicjatywa obywatelska, znana dzisiaj pod nazwą „Reformy obywatelskiej” nabierała tempa. Olbrzymią rolę odegrały media, które zamiast pisać o tym, jakie buty noszą celebrytki, włączyły się do dyskusji o koniecznych reformach. Wtedy właśnie powstał zalążek dzisiejszego terranetu, który pozwolił zgromadzić olbrzymie poparcie społeczne dla reform.
– Zaraz koniec lekcji – znowu przerwała Pani od Historii. – Co było kluczem do sukcesu?
– Reformy drugiej generacji – odpowiedział Maciek. – Zaczęto myśleć i działać nowocześnie, taki sposób myślenia wprowadził w rządzie Michał Boni, ówczesny szef Komitetu Stałego Rady Ministrów. Na przykład udało się zreformować KRUS, ponieważ rolnicy zaakceptowali, że część dotacji zabranej do KRUS wraca na wieś w postaci finansowania edukacji przedszkolnej dzieci wiejskich, których tylko 16 proc. miało przywilej chodzenia do przedszkola. To wtedy, dzięki terranetowi, pojawił się pomysł, żeby przekształcić oddziały bankrutującej poczty w żłobki i przedszkola. W ciągu dwóch lat prawie 100 proc. małych dzieci zaczęło chodzić do przedszkola, co było drugim wynikiem w UE, tuż za Francją. Kluczowe było to, że wyszliśmy poza XX-wieczne schematy myślowe, że udało się dokonać reform na zasadzie wygrany – wygrany. Dzięki poparciu społecznemu kłócące się do tej pory partie PO i PiS zgodnie przegłosowały w Sejmie konieczne zmiany ustawowe. Ważną rolę odegrał w 2011 r. prezydent...
Zabrzmiał przyjemny dźwięk rozpoczynający przerwę.
– Dokończymy na następnej lekcji – powiedziała Pani od Historii.
Czytaj także: "Reforma obywatelska"