Osłabienie polskiej waluty to następstwo lekkiego pogorszenia nastrojów na europejskich giełdach oraz obaw przed realizacją zysków na Wall Street po ostatnich wzrostach. Wzrost USD/PLN determinuje również poranny spadek kursu EUR/USD w okolice zeszłotygodniowych dołków, czyli do najniższych poziomów od maja 2009 roku.

W czwartek uwaga inwestorów będzie koncentrowała się na dwóch wydarzeniach. Mianowicie popołudniowych publikacjach danych makroekonomicznych z Polski i Stanów Zjednoczonych. O godzinie 14-tej Główny Urząd Statystyczny opublikuje styczniowe dane o inflacji PPI (prognoza: 0,9 proc. r/r) i produkcji przemysłowej (prognoza: 6,2 proc. r/r). Potencjalny wpływ na rynek może mieć tylko ten drugi raport. Im wyższy wzrost, tym lepiej dla złotego. I odwrotnie.

O ile dane o produkcji mogą wywołać większe emocje, to raczej nie rozstrzygną o losach dzisiejszego dnia. O tym, podobnie jak to miało miejsce w ostatnich dniach, zdecydują czynniki globalne. Te zaś będą kształtowane przez "figury" ze Stanów Zjednoczonych. O godzinie 14:30 światło dzienne ujrzą dane o inflacji PPI (prognoza: 4,5 proc.) i wnioskach o zasiłek dla bezrobotnych (prognoza: 430 tys.). Natomiast o 16-tej indeksy Fed z Filadelfii (prognoza: 16,9) i wskaźników wyprzedzających (prognoza: 0,5 proc.). Strach na rynkach finansowych, co następnie prowokowałoby osłabienie złotego, mogą paradoksalnie wywołać wyższe od oczekiwań odczyty, sugerujące możliwość podjęcia przez Fed kroków zmierzających do zaostrzenia polityki monetarnej.

Reklama