Ostatnie dane odzwierciedlają błyskawiczne odrodzenie kraju z globalnego kryzysu ekonomicznego, ale rodzą pytania co do ryzyka przegrzania gospodarki.

Gospodarka rozwijała się w najszybszym tempie od blisko trzech lat – i znacznie prędzej niż oczekiwali ekonomiści – zmuszając władze do rozważenia znacznie bardziej zdecydowanych posunięć, w tym podniesienia kursu wymiany walutowej i stóp procentowych.

Pomimo rosnących obaw co do przegrzania gospodarki, ceny konsumpcyjne spadły w zeszłym miesiącu do 2,4 proc. z 2,7 proc. w lutym, wynika z wczoraj opublikowanych danych. Ale ceny fabryczne dalej przyspieszają, zwiększając się o pól procenta do 5,9 proc.

Wyniki produktu krajowego brutto za pierwszy kwartał ogłoszono następnego dnia po tym, jak rząd poinformował, że ceny domów wzrosły o 11,7 proc. w ciągu minionych 12 miesięcy.

Reklama

CZYTAJ TAKŻE: Bańka spekulacyjna na rynku nieruchmości w Chinach może pęknąć w tym roku

Wzrost okazał się najszybszy od czasu, gdy rozpoczęto prezentację serii danych pięć lat temu, co wzbudziło świeże obawy na temat potencjalnej bańki spekulacyjnej na rynku nieruchomości.

Rada Państwa (rząd) stwierdziła, że każdy kupujący drugi dom musi złożyć depozyt w wysokości 50 proc., podczas gdy poprzednio obowiązywał depozyt 40-proc. Za drugi dom wzrastają także raty kredytu hipotecznego. Przedpłata za pierwszy dom o powierzchni przekraczającej 90 m kwadratowych została ustalona na poziomie minimum 30 proc.

„To najlepszy z dostępnych instrumentów do schłodzenia rynku” – powiedział Andy Rothman, ekonomista CLSA w Szanghaju – „Będzie to miało duży wpływ na sytuację w grupie miast w południowych Chinach, gdzie podwyżki cen są szalone, bez zabijania samego rynku”.

Chińskie reformy rynkowe

Kiedy w grę wchodził rozwój rynku kapitałowego, Chiny zawsze przekraczały rzekę idąc samym brodem. Pierwszy broker pojawił się w 1986 roku, a pierwsza giełda w cztery lata później; jednak aż do lipca 1999 roku Pekin nie wydał żadnych formalnych regulacji giełdowych w sprawie emisji i obrotu akcji.

Podobnie było z wprowadzeniem, obowiązującego od dzisiaj, indeksu na kontrakty po trzech latach zwłoki i symulowanych operacjach. Jak na razie dostępny będzie tylko jeden instrument – kontrakt śledzący dokonania CSI 300, reprezentujący samą śmietankę spośród czołówki spółek w Szanghaju i Shenzhen. Obowiązywać mają twarde kryteria kwalifikacji tak aby odrzucić najbardziej niechcianych inwestorów (w tym większość inwestorów indywidualnych i, przez jakiś czas, także obcokrajowców). W międzyczasie wystartowały pilotażowe programy dotyczące marginesowego handlu i krótkiej sprzedaży, także pod ścisłą kontrolą. Jeśli wszystko pójdzie gładko, a restrykcje zostaną stopniowe wycofane, nowe posunięcia powinny przyczynić się do pogłębienia rynku kapitałowego kraju, podobnie jako stało się na Tajwanie i Indiach, gdzie dominują inwestorzy detaliczni. Jednak na krótką metę głównymi beneficjentami staną się pośrednicy: trzy czołowe domy brokerskie notowane na giełdzie wyprzedziły pod względem wyników trzy największe banki w Chinach o 5 proc. od początku roku.

CZYTAJ TAKŻE: Chińskie wydatki wyciągnęły gospodarkę z dołka

Co więcej, najlepsza miarą sukcesu może być różnica w cenach między akacjami typu A w Szanghaju i równoważnikiem akcji typu H w Hongkongu. Nie podlegające krótkiej sprzedaży akcje z Chin kontynentalnych są o 30 proc. droższe od objętych krótką sprzedażą większości akcji (red-chipów) za granicą w okresie minionych pięciu lat.

Jednak reformy przyczyniły się w tym roku do zmniejszenie tej premii do 11 proc. Akcje typu A nie mogą być nabywane przez cudzoziemców, za wyjątkiem bardzo małych pakietów, zaś Chińczycy nie mogą kupić nic innego, co sprzyja w naturalny sposób ich windowaniu. Ale dalszy trwały spadek premii A/H może być najlepszym dowodem bardziej zniuansowanego i złożonego rynku.