Na horyzoncie nie widać jeszcze jednak normalizacji, co przekłada się na niepewność kierunku, w którym mogą podążyć kwotowania złotego - wskazują specjaliści. Trudna sytuacja w strefie euro związana z sytuacją Grecji przekłada się na brak zainteresowania polskimi obligacjami oraz na spadek ich cen.

"W piątek jeśli chodzi o kurs złotego było trochę spokojniej niż wczoraj. Uspokoiło się nieco na euro-dolarze, to przełożyło się na naszą walutę" - powiedział PAP Robert Kęsicki, diler walutowy z Kredyt Banku. "Nastroje i emocje na rynkach nadal jednak decydują. Trudno jest prorokować, co będzie dalej. Wypowiedzi polityków niemieckich czy francuskich dotyczące Grecji i jej miejsca w strefie euro mogą przekładać się na zmiany kursów. Na razie jest za wcześnie, aby mówić o uspokojeniu. Trzeba być przygotowanym na różne warianty. Możemy przełamać 4,20 złotego za euro, które póki co się obroniło, jak i przy pozytywnych nastrojach przebić 4,10 i podążyć w kierunku 4,00 złotych za euro" - dodał.

Przed godz. 16, pod wpływem odrabiających straty z otwarcia giełd amerykańskich, złoty umocnił się dość dynamicznie o kilka groszy w stosunku do euro. "Złoty znalazł pewną korelację z giełdami amerykańskimi. Na otwarciu były pod kreską, potem odrobiły jednak straty i wyszły na plusy. Jest znikoma płynność, dzięki czemu przełożyło się to na umocnienie kursu" - powiedział Jakub Wiraszka z BRE Banku. "Wszystko spada, płynność jest coraz gorsza, nie ma kupujących" - powiedział w rozmowie z PAP Robert Hryciuk, diler obligacji z BNP Paribas.

"Jest to wpływ tego, co się dzieje w Europie. Kryzys euro. To jest sprawa mocno polityczna. Decydenci w Niemczech i we Francji muszą tutaj coś nowego zaprezentować. Póki co jest totalny brak zaufania, niepewność co do przyszłości" - dodał.

Reklama