Premier Japonii Kan skomentował to mówiąc, że jen znalazł się na poziomie, którego „nie można było ignorować”. Z pewnością ton komentarzy wskazuje na to, że Japończycy nie żartują, przynajmniej jeżeli chodzi o średnią perspektywę czasową, szczególnie jeżeli wziąć pod uwagę fakt, iż interwencja trwała nawet po zakończeniu sesji w Japonii. Sytuacja na rynkach przez następne kilka dni będzie raczej dość nerwowa w związku z możliwością nadejścia kolejnej fali wyprzedaży jena. Na pewno wszelkie gwałtowne zwyżki na USDJPY i innych crossach jenowych zostaną przypisane właśnie takim działaniom.

Co się tyczy innych wydarzeń, dane amerykańskie wypadły różnie – indeks aktywności przemysłu wytwórczego w rejonie nowojorskim nie sprostał oczekiwaniom, aczkolwiek niektóre poszczególne elementy wykazały mocniejsze tendencje. Poziom produkcji w przemyśle wypadł zgodnie z oczekiwaniami, lecz korekta w dół wyniku zeszłomiesięcznego wkomponowała się dobrze w ogólny słabszy ton.

Na początku sesji azjatyckiej RBNZ zdecydował się pozostawić oprocentowanie na poziomie 3%; mimo to komentarz towarzyszący był w nieco bardziej gołębim tonie, co oznacza wzmożoną presję na dolarze nowozelandzkim. Indeks PMI wśród przedsiębiorstw nowozelandzkich również nieco rozczarował (49,3 wobec poprzednich skorygowanych w górę 50,3), po czym prezes RBNZ Bollard dolał oliwy do ognia mówiąc, że siła NZD nie ma wystarczających fundamentów ekonomicznych. Niemniej jednak wcześniej Bollard powiedział, że poziom stóp procentowych w dalszym ciągu działa stymulująco, więc na razie nie należy spodziewać się ich obniżenia. Ogólnie NZD wypadł na tym źle tracąc wzrosty z ostatnich kilku dni.

Reszta sesji azjatyckiej była dość nudna w porównaniu do wczorajszych wydarzeń. USDJPY zajrzała powyżej 85,50, z czego natychmiast skorzystali japońscy eksporterzy. Japońskie lobby branży motoryzacyjnej udzielało się w prasie, mówiąc o tym, że poziom 85,0 nie jest oznaką słabości jena i powtarzając, że przy kursie 90,0 wiele przedsiębiorstw przestałoby przynosić zyski, co nie pomogłoby w utrzymaniu miejsc pracy w Japonii.

Reklama

Podczas sesji europejskiej będziemy mieli poziom produkcji w szwajcarskim przemyśle oraz decyzję SNB w sprawie stóp procentowych, stopę bezrobocia w Szwecji, dynamikę sprzedaży detalicznej w Wielkiej Brytanii oraz bilans handlowy w strefie euro. Sesja amerykańska to tygodniowa liczba nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, PPI oraz dane o międzynarodowych przepływach kapitału.

Tak czy inaczej, wszyscy przypatrywać się będą rozwojowi wydarzeń w Japonii – dzisiejsza nieobecność tamtejszego ministerstwa finansów i banku centralnego na rynku jest nieco podejrzana. Czyżby czekała nas runda druga?