Przełożyło się to na niewiarygodnie wręcz spokojny handel. WIG20 przez całą sesję trwał zakleszczony w zakresie kilkunastu punktów tuż przy poziomie piątkowego zamknięcia. Brakowało obrotu, brakowało aktywności i brakowało danych makro które mogłyby zainteresować inwestorów.

Dopiero w samej końcówce jedyną informacją makro był amerykański indeks rynku nieruchomości ogłaszany przez NAHB. Indeks ten w ostatnim miesiącu zaliczył poważny spadek, więc oczekiwano przynajmniej odbicia od dna, a tymczasem wrześniowy odczyt okazał się jeszcze słabszy i sięgnął zaledwie 13 pkt. Jest to bardzo słaba zapowiedz nadchodzących w tym tygodniu danych o stanie amerykańskiego rynku pierwotnego i wtórnego nieruchomości. A im słabsze te dane tym gorzej z kredytami i konsumentami, wiec dość zaskakująca była reakcja rynku, który po publikacji indeksu ruszył na północ. S&P500 z impetem przebił opór na poziome 1130 pkt. i chyba tylko techniką można wytłumaczyć takie zachowanie. Innym argumentem pro-wzrostowym przy słabych danych jest zawsze nieśmiertelny FED. Jutrzejsze zebranie Rezerwy Federalnej ma dać rynkowi odpowiedź na pytanie czy będzie kolejny dodruk pieniądza. Z tej perspektywy – im gorsze dane tym lepiej, bo tym mocniej gospodarka będzie pobudzana.

Sesja mogłaby zakończyć się na poziomach całodniowej konsolidacji, ale na fiksingu popyt doprowadził do wzrostu o 0,6 proc. co w ujęciu całego dnia wydaje się wręcz astronomicznym wynikiem. To dość ryzykowne posunięcie bo oparte na pierwszych taktach indeksów w USA, które nie przestraszyły się słabego odczytu makro. Jeżeli Amerykanie nie dadzą rady utrzymać trwającego obecnie ataku to właśnie tą końcówką zapewniliśmy sobie solidną przecenę na jutrzejszy poranek.