Trwający od początku września trend wzrostowy na rynkach akcji jeszcze nie uległ odwróceniu, ale w minionym tygodniu pojawiły się pierwsze oznaki nerwowości inwestorów. Najważniejszym pretekstem do realizacji zysków była wtorkowa niespodzianka, którą zafundował rynkom chiński bank centralny podnosząc główną stopę procentową, ponieważ oznacza ona przesunięcie nacisku polityki monetarnej na tłumienie inflacji. Do tej pory głównym priorytetem Ludowego Banku Chin było utrzymanie dynamicznego wzrostu gospodarki, a podwyżka stóp pokazuje, że coraz większy niepokój Chin budzą drożejące na światowych rynkach surowce, co jest jednym z efektów ubocznych słabego dolara.

W piątek nie poznaliśmy żadnych przełomowych danych makroekonomicznych. Intuicja podpowiadałaby, że inwestorzy z większym optymizmem zareagują na lepsze od prognoz dane z Niemiec, gdzie indesk IFO wzrósł z 103,9 do 105,1 pkt (przy oczekiwaniach ekonomistów na poziomie 102,9 pkt), ale sądząc po stabilizacji kursu pary euro/dolar i indeksu DAX wokół poziomów z poprzedniej sesji, uczestnicy rynków czekają na bardziej zdecydowane sygnały poprawy nastrojów w realnej gospodarce strefy euro. Na warszawskim parkiecie, WIG20 przez cały dzień poruszał się poniżej czwartkowego zamknięcia i ostatecznie zakończył dzień spadkiem o 0,7 proc. Coraz większym problemem dla byków jest sforsowanie oporu z poziomu 2650-2675 pkt, przy którym w tym tygodniu swoją przewagę wyraźnie zaznaczyli inwestorzy reprezentujący podaż.

W przyszłym tygodniu kurs złotego może w większym stopniu niż obecnie reagować na lokalne dane makroekonomiczne. Zanim RPP podejmie decyzję w sprawie stóp procentowych, która może zakończyć okres neutralnej polityki pieniężnej, poznamy dane o sprzedaży detalicznej. Ekonomiści szacują, że rosła ona w tempie ok. 6,5 proc. r/r. Jeśli jednak uwzględnić trendy świadczące o coraz większej ostrożności inwestorów na innych rynkach (złoto, miedź), istnieje duże ryzyko, że zamiast typowej reakcji inwestorów na podwyżkę stóp procentowych (umocnienie złotego), zewnętrzne otoczenie dostarczy ważniejszych argumentów do wyprzedaży walut z rynków wschodzących.

Rozpoczynający się właśnie szczyt ministrów finansów grupy G20 raczej nie będzie źródłem silnych ruchów na rynkach walutowych, ponieważ nie widać, aby przywódcy największych potęg gospodarczych mówili wspólnym językiem w sprawie przepychanek banków centralnych. Próba odwrócenia uwagi opinii publicznej od faktycznych problemów amerykańskiej gospodarki i ugrania przez polityków kilku procent głosów w najbliższych wyborach poprzez oskarżanie Chin o słabą kondycję, być może wystarczy do przyciągnięcia uwagi mediów na początku przyszłego tygodnia, ale dla dużych inwestorów to tylko temat zastępczy w oczekiwaniu na konkretne działania Fed.

Reklama