– W ubiegłym roku z ogromnym impetem odrabialiśmy straty po dramatycznym, kilkunastoprocentowym spadku sprzedaży zagranicznej w 2009 roku – mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE. – W przyszłym roku natomiast wrócimy na ścieżkę nieco wolniejszego, ale za to stabilnego i wcale nie tak wolnego wzrostu.

Niemcy na topie

Naszym podstawowym kierunkiem eksportu pozostają kraje strefy euro. Trafia do nich ponad połowa polskiej sprzedaży zagranicznej. A wśród naszych europejskich odbiorców od lat kluczową pozycję zajmują Niemcy, do których sprzedajemy ok. jednej czwartej tego, co wysyłamy za granicę. W ciągu 10 miesięcy ubiegłego roku wysłaliśmy za Odrę towary za 25,4 mld euro. W przyszłym roku, zdaniem ekspertów, znacząco to się nie zmieni. Eksport do Niemiec co prawda wzrośnie prawie o ok. 10 proc., ale będzie to mniej, niż zwiększy się cała sprzedaż zagraniczna.
Polskie firmy, zdaniem ekspertów, doskonale wykorzystały skutki trawiącego Europę od kilkunastu miesięcy kryzysu, kiedy to konsumenci gwałtownie szukali oszczędności. Nie chcieli jednak rezygnować z wysokiej jakości, do której byli przyzwyczajeni. Polskie firmy szybko zaoferowały im produkty na tym samym mniej więcej poziomie, ale po cenach o 20 – 25 proc. niższych. – Można powiedzieć, że kryzys był naszym przedsiębiorcom na rękę – uważa Soroczyński. – Polskie firmy doskonale wykorzystały lukę, jaka powstała na rynku konsumenckim.
Reklama

Lepiej niż PKB

Co będzie w przyszłości? Zdaniem ekonomistów w handlu z naszym zachodnim sąsiadem obowiązuje tzw. reguła kciuka. Dynamika eksportu jest zawsze kilka razy wyższa od dynamiki niemieckiego PKB. Za cały ubiegły rok, według KUKE, jego wzrost wyniesie ok. 3 proc. W tych znakomitych wynikach miały udział przede wszystkim doskonałe rezultaty drugiego kwartału, kiedy to PKB na skutek głównie zamówień z krajów Dalekiego Wschodu wystrzelił jak z procy. Miało to znaczący wpływ zarówno na popyt konsumpcyjny, jak i inwestycyjny i w rezultacie sprzedaliśmy prawie o 18 proc. więcej niż rok wcześniej.
W tym roku, jak zauważają ekonomiści, eksport także wzrośnie. Ale takich rezultatów nie uda się powtórzyć, bo PKB Niemiec wzrośnie maksymalnie o 2 – 2,5 proc.

Ssanie ze Wschodu

W tym roku dobrze, zdaniem specjalistów z KUKE, rozwijać się będzie sprzedaż towarów do krajów Europy Środkowo-Wschodniej, przede wszystkim na Ukrainę, Białoruś i do Rosji. Po doskonałych latach 2007 – 2008, kiedy sprzedaż w tym kierunku rosła o 20 – 25 proc. rocznie, nadeszło prawdziwe załamanie. W 2009 roku eksport spadł o blisko 40 proc. Spowodowane to było znaczącym przykręceniem kurka z kredytami przez tamtejsze banki, które wystraszone skutkami ogólnoświatowego kryzysu nie chciały finansować transakcji nie tylko z podmiotami zagranicznymi.
Ubiegły rok natomiast dla polskich przedsiębiorców oznaczał łapczywe wręcz odrabianie strat. W rezultacie sprzedaż do tych krajów wzrosła o prawie jedną trzecią (także z powodu niskiej tzw. bazy). Polskie firmy wysyłały tam przede wszystkim towary konsumpcyjne. Wysoka była sprzedaż lekarstw.
Piotr Soroczyński dodaje, że nasze przedsiębiorstwa budowlane wyspecjalizowały się na tym rynku w stawianiu gotowych fabryk, dostarczaniu do nich poszczególnych elementów, budowie hoteli i ośrodków wypoczynkowych, co w znacznym stopniu wpłynęło na wyniki całego eksportu. – Trzeba bowiem wysłać ogromne ilości produktów spożywczych, aby osiągnąć rezultaty podobne do tych, jakie są udziałem firmy po uruchomieniu zaledwie jednej fabryki – twierdzi główny ekonomista KUKE.
Ten rok ma być także dobry, choć eksport na Wschód, podobnie jak do Niemiec, ma rosnąć wolniej. Ekonomiści KUKE szacują, że wartość sprzedaży w tym kierunku wyniesie niecałe 10 mld euro, co oznacza wzrost o blisko 22 proc.

Dochodowy snobizm

Pomału, ale konsekwentnie rozwijać się będzie sprzedaż na rynki Dalekiego Wschodu. To prawda, są to w większości obszary mocno pod względem komercyjnym nasycone. Ale, jak zauważa Soroczyński, bogacące się w bardzo szybkim tempie na przykład społeczeństwo chińskie coraz bardziej potrzebować będzie towarów z importu (podobne zjawisko tzw. konsumenckiego snobizmu miało miejsce w Polsce po 1989 roku). Dlatego coraz większym wzięciem cieszyć się będą polskie towary konsumpcyjne mające wysoką renomę typowych produktów europejskich.
Podobne artykuły, choć z innych względów (przede wszystkim żywność), będą chętnie kupowane przez Amerykanów, Kanadyjczyków, Australijczyków (kraje zaliczane do tzw. nieeuropejskich rynków rozwiniętych). Nadal jednak ze względu na wysoką konkurencję nie uda się raczej eksport do tego obszaru naszego flagowego produktu eksportowego, czyli samochodów. Fiat przymierza się do tego co prawda od dłuższego czasu, ale nie należy sądzić, zdaniem ekonomistów, że nastąpi pod tym względem przełom. Mimo tego specjaliści spodziewają się, że sprzedaż do tych krajów w 2011 roku będzie o ok. 12 proc. większa niż w ubiegłym.
Wydaje się więc, że prognozy dla całego eksportu są dobre. Rewelacyjne już były.
ikona lupy />
Eksport odradza się po zapaści / DGP