Brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań spadł o 0,35 proc. i wyniósł 5.860,57 pkt., francuski indeks CAC 40 spadł o 0,26 proc. i wyniósł 3.991,94 pkt., zaś niemiecki DAX spadł o 0,14 proc. i wyniósł 7.092,77 pkt. Indeks węgierskiej giełdy BUX po otwarciu sesji spadł o 0,47 proc. i 22.743,18 pkt.
WIG 20 na otwarciu sesji wyniósł 2685,71 pkt., co oznacza spadek o 0,71 proc.
Jak wyjaśnia Emil Szweda z Noble Securities, Europa ma swoje szanse. Po pierwsze indeksy Starego Kontynentu traciły już w piątek (tak jak w Azji), ale wydaje się, że koniec sesji nadszedł zbyt szybko by postawę Wall Street zdyskontować w pełni. Dlatego raczej rozpoczniemy dzień od strat.
Szweda przyznaje, że sytuacja w Warszawie jest bardzo ciekawa. W końcówce piątkowych notowań WIG20 osłabł razem z pozostałymi indeksami i zatrzymał się tuż nad poziomem 2 700 pkt. Jeśli zaczniemy notowania poniżej tego wsparcia, które nadspodziewanie dobrze spisywało się w zeszłym tygodniu, inwestorzy mogą nabrać wątpliwości, czy o to większa korekta nie rozpocznie się właśnie teraz. Szybki powrót powyżej 2700 pkt dałby oczywiście oddech ulgi, ale czy także impuls do zakupów? Nie zakładałbym się o to.
Co więcej, jak dodaje analityk z Noble Securities, rynek rozegra dziś piłkę meczową, a stawką jest rozpoczęcie silniejszej korekty, lub przedłużenie konsolidacji. Na myślenie o rekordach hossy jest zdecydowanie zbyt wcześnie.
Kontrakty na amerykańskie indeksy sygnalizują możliwość odreagowania piątkowych spadków, jednak rosną po 0,1-0,2 proc. i trudno na tej podstawie przewidywać zwyżki w Europie” – twierdzi Roman Przasnyski z Open Finance.