Na europejskich parkietach lekkie wzrosty. W Warszawie nic nie wskazuje na to, że sytuacja może się radykalnie zmienić, twierdzą analitycy.





Brytyjski indeks FTSE 100 po otwarciu notowań wzrósł o 0,16 proc. i wyniósł 6.046,54 pkt., francuski indeks CAC 40 wzrósł o 0,40 proc. i wyniósł 4.126,82 pkt., zaś niemiecki indeks DAX wzrósł o 0,23 proc. i wyniósł 7.417,14 pkt. Indeks węgierskiej giełdy BUX po otwarciu sesji wzrósł o 0,34 proc. i 22.449,65 pkt.

Reklama

WIG 20 na otwarciu sesji wyniósł 2712,66 pkt., co oznacza wzrost o 0,37 proc.

„W Warszawie od kilku dni słabo i na zmianę tego stanu rzeczy się nie zanosi. Giełdy w krajach gdzie rośnie inflacja, podnosi się stopy i demontuje system emerytalny, nie radzą sobie ostatnio najlepiej, czego przykładem są kolejno Chiny, Wielka Brytania i Węgry” – komentuje Roman Przasnyski z Open Finance.

Jak dodaje analityk, u nas mamy wszystkie te przypadłości jednocześnie. A do tego plakietkę emerging markets i na głowie Komisję Europejską dopytującą o szczegóły planu redukcji deficytu budżetowego.

„Warszawska giełda nie jest wdzięcznym tematem do snucia analiz w ostatnich dniach. Stabilizacja notowań WIG20 w wąskim przedziale 100 punktów przedłużyła się o dziewiętnastą sesję. Im dłużej trwa ten marazm, tym silniejsze może być późniejsze wybicie, ale póki co dzieje się niewiele” – mówi Emil Szweda z Noble Securities