Rolnicy zacierają ręce. Bo choć sprzedaż detaliczna żywności rośnie powoli – w pierwszym półroczu było to jedynie 3,3 proc. – to nie mają kłopotów ze zbytem swoich produktów. To przede wszystkim efekt ekspansji polskich firm na rynkach zagranicznych, dzięki której szybko zwiększa się eksport artykułów rolno-spożywczych. W pierwszych pięciu miesiącach tego roku wzrósł o 15,6 proc. – wynika z danych resortu gospodarki. Najbardziej nasze jedzenie cenią mieszkańcy innych krajów Unii Europejskiej – na te rynki w pierwszych pięciu miesiącach roku trafiło aż 77 proc. całego eksportu.
Polskie firmy konkurują na zagranicznych rynkach nie tylko jakością, lecz także ceną. I tak na przykład ceny sprzedaży mięsa drobiowego są w Polsce o 40 proc. niższe niż średnio w Unii Europejskiej. To sprawia, że oferty znad Wisły są rozchwytywane przez kontrahentów z Zachodu. – Dlatego spodziewam się, że w tym roku eksport branży drobiarskiej wyniesie miliard euro i będzie o prawie 20 proc. większy niż w roku ubiegłym – mówi Danuta Rycombel z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Niemniej jednak są branże, w których może dojść do spadku eksportu. – Tak może się stać z wieprzowiną i wołowiną – ocenia Zenon Puciaty, dyrektor handlowy Łmeat-Łuków, znanego producenta z branży mięsnej. Powód jest jeden: zabraknie tego surowca w naszym kraju. – Głównie dlatego, że wchodzimy w tak zwany świński dołek, a bydła jest mało, bo już w ubiegłym roku i na początku tego nastąpił duży jego eksport – wyjaśnia Puciaty.
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że nawet przy tym problemie eksport będzie się nadal zwiększał. Napędzać go będą warzywa i owoce, produkty mleczarskie oraz mięso drobiowe i wyroby z tego surowca. Ale nadal będą w nim dominować produkty nisko przetworzone. W ubiegłym roku stanowiły one 59 proc. wartości eksportu rolno-spożywczego – obliczyła fundacja programów pomocy dla rolnictwa FAMMU/FAPA. A 17 proc. wartości eksportu przypadło na towary w ogóle nieprzetworzone.
Te dane wskazują, że eksportowy potencjał polskiej żywności jest jeszcze bardzo duży. Jeśli firmy będą w większym stopniu przetwarzać artykuły rolno-spożywcze, to otrzymają za nie wyższą cenę. Dodatnie saldo w wymianie handlowej w tym sektorze może się zatem nadal zwiększać.
Spółki spożywcze nie zachwycają
WIG Spożywczy, grupujący większość przedsiębiorstw sektora obecnych na GPW, od początku roku stracił już ponad 6 proc. W tym samym okresie najważniejszy indeks giełdy – WIG20 – spadł o 2,9 proc. Takie zachowanie kursów akcji firm spożywczych nie ma uzasadnienia fundamentalnego. Wyniki finansowe spółek są bowiem całkiem dobre. Dla przykładu kurs akcji producenta słodyczy Jutrzenki znajduje się na rocznym minimum. Tymczasem z raportu finansowego za pierwszy kwartał wynika, że przychody spółki wzrosły o 10 mln zł, z 139 do 149 mln zł a zysk netto z 7,9 na 9,2 mln zł. Koncern mięsny Duda zanotował wzrost przychodów z 333 mln do 342 mln zł. Zysk spadł zaledwie z 7,9 do 7,3 mln zł, a mimo to kurs spółki jest również najniższy od roku.
Wpływ na pozycję spółek mają wysokie ceny surowców oraz paliw, co może w dłuższym okresie wpływać ujemnie na rentowność tych biznesów. Znaczenie dla kursów ma to, że większość spółek spożywczych to średniej wielkości firmy, niemieszczące się w indeksie WIG20. Ich akcje mają mniejszą płynność niż walory dużych firm i w razie gorszej koniunktury na giełdzie zawsze tracą szybciej.