Wczorajsza wyprzedaż w Europie miała swoją kontynuację na Wall Street, gdzie indeksy skonsumowały już z naddatkiem wcześniejsze odbicie. Warto jednak odnotować, że rynki Ameryki Południowej uwolniły się już od strachu, indeksy giełd w Sao Paulo i Meksyku wzrosły.

Za jedną z przyczyn wyprzedaży w Europie uważa się spekulacje o możliwym obniżeniu oceny ratingowej Francji, co byłoby poniekąd logicznym następstwem obniżki ratingu USA. Jednak wszystkie trzy najważniejsze agencje ratingowe - S&P, Fitch i Moody's - zaprzeczyły, że mają w planach takie działania, a najbardziej dotknięte przeceną banki wystąpiły już z wnioskiem do SEC o wszczęcie śledztwa w sprawie wytropienia źródła plotek, które wczoraj pogrążyły rynki.

Z boku sprawa wygląda tak, jakby rozpoczęło się polowanie na czarnego łabędzia, którego szeroko rozumiana administracja, chce ukatrupić, zanim pojawi się on na pierwszych stronach gazet. Mówiąc mniej oględnie - rządy obiecują cięcia wydatków, a banki centralne zasilenie systemu w gotówkę - byle tylko zaspokoić inwestorów, ale do końca nikt nie wie, co właściwie dyskontują giełdy. Próbuje się więc nieco na ślepo wyeliminować przyczyny, czego wystąpienie agencji ratingowych jest najlepszym dowodem.

Na rynki azjatyckie wyjaśnienia agencji podziałały uspokajająco. Kospi zyskał 0,6 proc., choć bank centralny ostrzegł przed możliwym spowolnieniem (i oczywiście wstrzymał się od podwyżki stóp), a wcześniej indeks tracił nawet 4 proc. Nikkei spadł o 0,6 proc. ograniczając wcześniejsze straty sięgające 2,3 proc. Na pół godziny przed końcem notowań indeks giełdy w Szanghaju rósł o 0,9 proc., po tym jak kurs yuana osiągnął najwyższy poziom do dolara od 17 lat, co ma przyczynić się do opanowania inflacji w Chinach.

Reklama

W Europie dzień może zacząć się od zwyżek, jeśli rzeczywiście to obawy o cięcie ratingu dla Francji stały za wczorajszą przeceną i jeśli zapewnienia agencji są w stanie zmienić postrzeganie długów Paryża na rynku obligacji (premia w rentowności wobec niemieckich bundów zbliża się już do 1 pkt proc., to jest trzykrotnie powyżej średniej z 2010 r.). Ku przestrodze warto jednak przypomnieć, że dwie ostatnie sesje także rozpoczynały się w Europie od zwyżek, z wiadomym skutkiem. Sygnałem zmiany nastawienia inwestorów do rynku, który mógłby odmienić przebieg notowań choć na kilka dni, powinny być notowania złota i franka, które dziś od rana rzeczywiście tanieją, ale jeszcze nie w takiej skali (nieco ponad 1 proc.) by mówić o definitywnym zwrocie.

Zachowanie WIG20 nie powinno odbiegać od rynków zachodniej Europy.