Wspominając środową sesję na giełdach europejskich warto zwrócić uwagę na trzy zjawiska. Zwyżki indeksów były spore, ale - poza Atenami - nie euforyczne. To dobrze wróży kontynuacji trwającej od kilku dni fali wzrostowej. Druga cecha charakterystyczna to szeroki zakres zwyżek i podobna skala na wielu parkietach. Wyjątki to z jednej strony Grecja, gdzie wskaźnik wzrósł o 4,75 proc. i Rosja, ze zwyżką o 3,5 proc., z drugiej zaś Rumunia, Łotwa, Estonia, Bułgaria i Słowacja, które nie partycypowały w powszechnym optymizmie. Można złośliwie zauważyć, że 1 proc. spadek słowackiego indeksu to żółta kartka wystawiona temu krajowi przez rynek za ekscesy w głosowaniu nad rozszerzeniem Europejskiego Funduszu Stabilizacji lub zemsta za to, że wtorkowe jego fiasko spowodowało pogorszenie się nastrojów na niemal wszystkich giełdach świata. Po trzecie wreszcie, indeksy we Frankfurcie i Nowym Jorku zdołały dotrzeć do sierpniowych szczytów.

Drobną wątpliwość rodzi fakt, że nie dały rady dowieźć tego osiągnięcia do końca notowań. W nieco lepszej sytuacji znajduje się DAX, który w ciągu dnia pokonał poziom 6000 punktów, a na koniec sesji brakujący do szczytu z połowy sierpnia dystans wyniósł zaledwie 3 punkty. W niczym nie zmienia to doskonałej pozycji startowej byków przed dzisiejszymi notowaniami.
Nieco gorsze wrażenie robi przebieg i końcowy efekt sesji na Wall Street. Choć dominacji byków trudno zaprzeczyć, to ich przewaga punktowa nad niedźwiedziami nie była tak wyraźna, jak w Europie. W najlepszym momencie S&P500 zyskiwał 2 proc., docierając do 1220 punktów. To sprowokowało zdecydowaną kontrę podaży, w wyniku której skala zwyżki zmniejszyła się o połowę. Wskaźnik utrzymał się kilka punktów powyżej 1200 punktów. To i tak niezły wynik, ale w końcowym efekcie do pokonania szczytu z ostatniego dnia sierpnia brakowało 12 punktów.

Nasz indeks największych spółek radził sobie nieźle, ale żadnego ważnego oporu pokonać nie zdołał, jeśli nie liczyć psychologicznych raczej 2300 punktów. Do szczytu z 7 września brakuje ponad 50 punktów, a do tego obecnie najważniejszego, z ostatniego dnia sierpnia, dystans wynosi 135 punktów. W porównaniu do głównych giełd światowych mamy więc sporo do nadrobienia i trudno spodziewać się, że ten dystans szybko nadrobimy.

Dziś na parkietach azjatyckich przeważały pozytywne nastroje, ale skala wzrostów nie była zbyt duża. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zyskiwał 0,9 proc. Shanghai B-Share szedł w górę o 1,6 proc., ale Shanghai Composite rósł o zaledwie 0,2 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zniżkowały rano po 0,1-0,2 proc.

Reklama

W Europie dobre nastroje powinny zostać utrzymane. Skala wzrostów raczej nie będzie już tak znaczna, jak dzień wcześniej. Pewien wpływ na nastroje po południu może mieć informacja o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych za oceanem.