Nie ma znaczenia, ile razy ci się nie uda. Nikt nie będzie ci współczuł i ty też nie powinieneś zawracać sobie głowy przegranymi. Musisz nauczyć się wyciągać z nich naukę, a wtedy osiągniesz sukces – to motto miliardera Marka Cubana. W Ameryce mało jest równie kontrowersyjnych biznesmenów, jak on. Majątku drobił się samodzielnie, a dziś – wbrew wszystkim nastrojom – promuje gospodarczy libertarianizm.
– Politycy wydają nasze pieniądze kompletnie bez głowy. Nie przejmują się tym, skąd brać wpływy do budżetu i nie obchodzi ich to, że zostawiają po sobie jedynie coraz większy deficyt. Taka jest prawdziwa natura władzy – mówił Cuban w styczniu 2005 roku.
Dziś można powiedzieć tylko jedno: to były prorocze słowa. W ciągu tych sześciu lat zadłużenie wewnętrzne USA zbliża się już do 15 bln dol. i urosło do największego w historii. I nikt nie znalazł sposobu na uzdrowienie największej światowej gospodarki, którą ciągnie w dół utrzymujące się wysokie bezrobocie i zrezygnowanie przedsiębiorców. Choć prezydent Barack Obama przygotowuje kolejne programy stymulacyjne, nie przynoszą one skutku, a zapowiadane oszczędności mające zrównoważyć państwową kasę natrafiają na opór Kongresu. Odpowiedzią na wszystkie obecne bolączki USA, według Cubana, jest libertarianizm gospodarczy. – Tylko wolny rynek oraz ograniczenie kompetencji rządu federalnego może przynieść poprawę sytuacji. Bo kto lepiej zadba o nas niż my sami? – pyta retorycznie.
Libertarianizm staje się coraz modniejszy wśród przedsiębiorców, którzy chcą uzdrowić Amerykę. Jednym z nich, obok Cubana, jest Peter Thiel, twórca systemu bezpiecznej internetowej płatności PayPal i udziałowiec Facebooka, który ostatnio zamienił słowa na czyny. Zapowiedział, że będzie płacił studentom za porzucenie uczelni i rozkręcenie własnego biznesu, bo „nic pożytecznego w murach uniwersytetów się nie nauczą”. Teraz Thiel przeznaczył 1,25 mln dol. na budowę sieci sztucznych wysp mających stać się oazami libertarianizmu. Zalążki nowych państw będą powstawać na dawnych pływających platformach wiertniczych zacumowanych na wodach międzynarodowych, tak by żaden rząd nie mógł rościć sobie do nich prawa zwierzchnictwa. – To pomysł na zaczęcie wszystkiego od zera: bez prawa budowlanego i płacy minimalnej. I bez rządu centralnego, który zawsze wie wszystko lepiej – tak Thiel tłumaczy swój pomysł. Tej idei przyklasnął Mark Cuban, który wszystko, co osiągnął, zawdzięcza sobie.
Reklama

Worki na śmieci i taniec disco

Urodzony w przemysłowym Pittsburghu 53-letni dziś miliarder (magazyn „Forbes” oszacował jego majątek na 2,3 mld dol.) pierwsze kroki w biznesie postawił w wieku 12 lat. Sprzedawał worki na śmieci, by uzbierać na buty do koszykówki. Obuwie na tyle drogie, że na ich kupno nie stać było jego rodziców. Po kilku miesiącach nastolatek dopiął swego. Musiał dorabiać także chodząc do liceum: organizował przyjęcia, był instruktorem tańca disco, barmanem. Czesne za licencjat zapłacił, bo zarobił na handlu znaczkami. Miał pieniądze na rozpoczęcie studiów, bo tysiąc dolarów zarobił na naiwności kolegów, którzy dali się wciągnąć w uruchomiony przez niego tzw. listowy łańcuszek.
Rozpoczął naukę na uczelni w Pittsburghu (psychologia), ale szybko je porzucił i przeniósł się na University of Indiana, gdzie zaczął zgłębiać tajniki zarządzania (nie zdobył tytułu magistra). W 1981 roku wrócił do rodzinnego Pittsburgha i rozpoczął pracę w Mellon Bank, w którym zajmował się komputeryzacją. Niespokojna dusza nie pozwala mu usiedzieć na miejscu. Przeniósł się do Dallas, w którym został sprzedawcą oprogramowania. Był przekonujący, uśmiechnięty, bez trudu zdobywał klientów. Gdy udało mu się sfinalizować duży kontrakt, postanowił otworzyć własny sklep. Nie spodobało się to jego szefom, którzy z miejsca go zwolnili. Wówczas postanowił, że już nigdy więcej nie będzie dla nikogo pracować.
W 1982 roku założył MicroSolutions: sprzedawał oprogramowanie, doradzał w wyborze sprzętu i budowie sieci komputerowych. Miał smykałkę do interesu: firma zaczyna szybko przynosić zyski. Osiem lat później odsprzedał ją za 6 mln dol. Potomek rosyjskich emigrantów został milionerem w wieku 32 lat.
Ta transakcja tylko go uskrzydliła. Bacznie obserwuje rynek i w 1995 roku stawia na internet. Uruchomił stację radiową nadającą w sieci – AudioNet. Z początku można było w niej słuchać relacji sportowych (przeważnie meczy koszykówki), jednak szybko pojawiła się muzyka i wiadomości. Trzy lata późnej zmienia nazwę spółki na Broadcast.com i wchodzi z nią na giełdę. Nie mógł wybrać lepszego momentu. Świat ogarnęła internetowa gorączka: notowania akcji firm mających cokolwiek wspólnego z siecią biją rekordy, inwestorzy są gotowi pożyczać dziesiątki milionów dolarów nawet na najdziwniejsze internetowe projekty. W 1999 roku do Cubana zgłasza się Yahoo!. Strony szybko się dogadują: Yahoo! przejmuje Broadcast.com za 5,9 mld dol. Syn samochodowego tapicera zostaje miliarderem w wieku 41 lat.
Teraz korzysta z życia: kupuje posiadłość, prywatny odrzutowiec i koszykarską drużynę Dallas Mavericks, której poświęca niemal wszystko. Inwestuje i wymaga, publicznie złorzeczy oraz obraża sędziów. W sumie zapłacił już ponad 1,6 mln dol. kar nałożonych na niego przez władze ligi NBA. – Powinien nauczyć się kontrolować. Nawet to obiecuje, ale gdy zaczyna się mecz, o wszystkim zapomina – opowiada największa gwiazda Mavs Dirk Nowitzki. Jednak to zaangażowania opłaciło się: w ubiegłym sezonie ukochana drużyna pokonała w finale Miami Heats i po raz pierwszy wywalczyła mistrzostwo. Szampan długo lał się w szatni.

Taniec z gwiazdami

Cuban nie zaniedbuje jednak biznesu. W sierpniu 2001 roku wszedł na rynek telewizyjny z kanałem wysokiej rozdzielczości HDNet, który jest już dostępny w największych sieciach kablowych i satelitarnych. Nie tylko emituje seriale i filmy, nie tylko pokazuje wydarzenia sportowe, w rozdzielczości 1080i można też było na nim obejrzeć inwazję US Army na Afganistan.
Ale tym, co ostatnio go nakręca do działania, jest próba wyrwania USA z gospodarczego marazmu. Przy czym nie wierzy w sprawczą moc rządu oraz prezydenta Baracka Obamy, który myślami jest już przy kolejnych wyborach i jedyne, co jest w stanie teraz zaproponować, to druk pustego pieniądza. – Polityka Waszyngtonu budzi w społeczeństwie coraz większe rozczarowanie. Całkowite zadłużenie Ameryki przekroczyło 54,5 bln dol., co oznacza, że kolejne władze zadłużyły statystyczną rodzinę na 661 tys. dol. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powie, że jesteśmy w stanie to spłacić – mówi „DGP” John Libermann z University of Chicago.
Nic dziwnego, że w USA powstały ruchy oburzonych: lewicowy i prawicowy. O ile ten pierwszy ma do zaproponowania medytację, wegetarianizm i kursy jogi, drugi – tzw. Tea Party – przygotował program gospodarczy, którego głównymi założeniami są: mniejsze podatki, wolny rynek i ograniczenie kompetencji rządu centralnego. Choć Cuban nie przystąpił do Tea Party, idee ortodoksyjnych republikanów są mu bardzo bliskie. Miliarder także nawołuje do radykalnych zmian w gospodarce oraz do patrzenia władzy na ręce. Założył w tym celu m.in. portal internetowy Bailoutsleuth.com, by nadzorować, jak państwo wydaje pożyczone od podatników setki miliardów dolarów na rozruszanie gospodarki.
Choć krytycy wytykają Markowi Cubanowi, że jego recepty gospodarcze są tyle samo warte, ile umiejętności taneczne (wziął udział w piątej edycji „Tańca z gwiazdami” i odpadł po pięciu tygodniach), nic sobie z tego nie robi. – USA zbudowały swoją potęgę na pracy oraz energii obywateli, którzy nie byli niczym skrępowani. Na takich ludziach, jak ja – mówi.