Na rynku banków internetowych robi się coraz ciaśniej. Niedawno BGŻ uruchomił swój projekt BGŻOptima, a za pół roku rozpocznie działalność kolejny wirtualny gracz, tym razem należący do Alior Banku. Do Polski wkrótce może wejść Zuno, internetowy bank należący do grupy Raiffeisen. To oznacza, że największy internetowy gracz na polskim rynku, mBank, będzie musiał przygotować się do ostrej rywalizacji o nowych klientów.
Sposób na ich pozyskanie to zadanie Jarosława Mastalerza, członka zarządu BRE Banku, dyrektora ds. bankowości detalicznej zarządzającego mBankiem i MultiBankiem.

Skomplikowana fuzja

Zanim Mastalerz został bankowcem, przez większość czasu zajmował się rynkiem ubezpieczeń. Studiował na Uniwersytecie Łódzkim. – Zdecydowałem się na rachunkowość. Pomogło mi to zrozumieć, że biznes widzę poprzez język liczb. Duża w tym zasługa prof. Alicji Jarugowej, która tworzyła współczesną polską księgowość – mówi w jednym z wywiadów Mastalerz. To podejście zostało mu do dzisiaj, bo kiedy któryś z jego współpracowników przedstawia nowy projekt, prezes zawsze rozpisuje go na liczby. Sprawdza, jaką wartość jest w stanie wykreować dany biznes. Ceni pracowników, którzy sami potrafią to zrobić.
Reklama
Tuż po studiach został konsultantem w PwC. – Praca w tej korporacji zapewnia doskonały warsztat. Jednak po dwóch latach zrozumiałem, że moje możliwości rozwoju się wyczerpały, a ja chciałem się dalej rozwijać – mówi Mastalerz. Takim wyzwaniem była praca dla ubezpieczyciela, który właśnie zaczynał zdobywać udziały w polskim rynku, czyli w Grupie Zurich. Odpowiadał w niej za rozwój biznesu i marketing.
W tym samym czasie na rynku rozpoczynało działalność 12 powszechnych funduszy emerytalnych. Grupa Zurich szybko zwiększyła udział w rynku do 5 proc. Dobry okres nie trwał jednak zbyt długo, bo kiedy na początku 2000 r. pękła bańka internetowa, kryzys dopadł także branżę ubezpieczeniową. Grupa Zurich postanowiła sprzedać wszystkie spółki w Europie Środkowo-Wschodniej swojemu dotychczasowemu konkurentowi – Generali.
Konsekwencje tej decyzji dotarły też do Polski – ich efektem była fuzja towarzystw ubezpieczeniowych prowadzonych w naszym kraju przez te dwie firmy. Z ich połączenia powstała piąta co do wielkości spółka na polskim rynku ubezpieczeniowym, ale nie obyło się bez turbulencji. Obecny prezes Generali Artur Olech, który wtedy wspólnie z Mastalerzem odpowiadał za połączenie, wspomina, że było to jedno z trudniejszych zadań w jego karierze.
– Była to bardzo głęboka fuzja, związana również z redukcją personelu. To niełatwe zadanie dla menedżera, ale takie doświadczenie jest potrzebne, by podejmować szybkie, trafne decyzje w sytuacjach kryzysowych – opowiadał dziennikarzom Mastalerz.
Jeszcze przed połączeniem Mastalerz był członkiem zarządu i dyrektorem finansowym Grupy Zurich w Polsce, odpowiadającym za sprzedaż i marketing. Po przejęciu przez Generali jako jedyny członek zarządu pozostał na swoim stanowisku.

Razem z Lachowskim

Do bankowości trafił przypadkiem. Generali było udziałowcem w niemieckim Commerzbanku, który w Polsce jest właścicielem BRE Banku. Ubezpieczyciel był naturalnym partnerem w zakresie ubezpieczeń dla BRE.
Współpraca rozkręciła się na dobre, gdy Mastalerz nawiązał współpracę z ówczesnym prezesem BRE Sławomirem Lachowskim. Po wielu wspólnie zrealizowanych pomysłach w połowie 2006 r. Lachowski zaproponował Mastalerzowi przejście do banku, gdzie miał się zająć tworzeniem od zera nowej spółki BRE Ubezpieczenia. Dzięki temu projektowi mBank i MultiBanku zaczęły m.in. oferować polisy komunikacyjne czy ubezpieczenia podróżne online.
Po roku, kiedy Mastalerz – jak przyznaje – miał ochotę odpocząć po latach intensywnej pracy, Lachowski zaproponował mu wejście do zarządu BRE Banku i pokierowanie segmentem detalicznym. Propozycja wydawała się kusząca, mBank i MultiBank świetnie radziły sobie na rynku kredytów hipotecznych i szybko powiększały wartość aktywów. BRE Bank miał niezłe wyniki i nic nie zapowiadało, że sytuacja szybko się zmieni.
Jednak we wrześniu 2008 r., czyli nieco ponad rok po awansie, Mastalerz musiał się zmierzyć z prawdziwym wyzwaniem. Upadł bank inwestycyjny Lehman Brothers, w gorszej sytuacji znalazł się też właściciel BRE Commerzbank. W tym czasie znacząco umocnił się również kurs franka szwajcarskiego, a to w tej walucie głównie udzielały kredytów przed kryzysem banki detaliczne BRE.
Chociaż jeszcze 10 lat temu BRE Bank zarabiał przede wszystkim na korporacjach, po dekadzie proporcje się odwróciły. Część detaliczna generuje ponad 60 proc. zysków brutto grupy BRE, a osiągane wyniki dają jej trzecią pozycję na rynku za gigantami, czyli PKO BP i Pekao. Mastalerzowi również udało się zintegrować mBank z Multibankiem. Obie instytucje nie tylko mają wspólne biuro prasowe i marketing, ale realizują razem coraz więcej projektów, np. klienci mBanku mogą już korzystać za niewielką opłatą z oddziałów MultiBanku.
Niektórzy zarzucają Mastalerzowi, że za jego czasów mBank przestał być liderem innowacji, a właśnie takie było główne założenie, kiedy zaczynał on działalność. Twierdzą również, że pod jego kierownictwem co prawda wyniki banku są świetne, ale tylko dzięki temu, że mBank zmienił swoją filozofię działania.
– Wprowadzamy innowacje przydatne dla naszych klientów, takie, z których rzeczywiście chcą korzystać. Nie jest sztuką oferować za wszelką cenę nowości, których klienci po prostu nie potrzebują – odpowiada na te zarzuty Mastalerz.
Uchodzi za znawcę dobrego jedzenia. Zna nie tylko najlepsze restauracje, lecz także sam chętnie gotuje.

238,6 mln zł wyniósł w III kw. zysk brutto pionu bankowości detalicznej BRE Banku

3,32 mln to liczba klientów, którzy korzystają z usług mBanku i MultiBanku

35,3 mld zł wynosi wartość wszystkich kredytów, których udzieliły mBank i MultiBank