– Będziemy mieli Putina odmienionego w 100 procentach – mówił cytowany przez Bloomberga Siergiej Markow, deputowany do Dumy z ramienia Jednej Rosji. – Inaczej nie da się powstrzymać trendu spadkowego (poparcia dla Putina – red.) – dodawał zazwyczaj dobrze poinformowany spin doctor rządu.

Analitycy spodziewają się, że Putin 2.0 to zapowiedź polityki rozdawnictwa. Kraj, który odstaje pod względem wzrostu gospodarczego od swoich rywali z grupy BRIC (oprócz Rosji skupia Brazylię, Indie i Chiny), może sobie pozwolić na poluzowanie polityki budżetowej. Na koniec 2010 roku, ze względu na wysokie ceny surowców energetycznych, deficyt budżetowy Federacji wynosił około 3,9 proc. PKB. W tym roku ma być znacznie mniejszy – obiecuje ministerstwo finansów.

>>> Czytaj też: Bieriezowski: Putin przeleje krew, aby tylko móc wrócić na Kreml

Z otoczenia Putina płyną sygnały, że rząd szuka sposobu na wzmocnienie w kraju wzrostu gospodarczego. Prognozy władz na 2012 rok to 4,5 proc. PKB. Szef rządu chce, by wzrost osiągnął poziom co najmniej 7 proc. – czyli taki, jak wówczas, gdy Putin był prezydentem. Problem jednak w tym, że nikt z Białego Domu (siedziba rządu) nie ma pomysłu, jak te 7 proc. osiągnąć.

Analitycy spodziewają się, że przed wyborami w przyszłym roku władze będą próbowały udowodnić swoje przywiązanie do głosu ludu. Po uspokojeniu protestów premier zaproponuje dialog społeczny na temat koniecznych reform w kraju. Tymczasem duże miasta w Rosji jednak wrą. W weekend manifestowano w Moskwie, Sankt Petersburgu, Nowosybirsku, Władywostoku, Chabarowsku, Tomsku, Czycie, Uljanowsku, Kemerowie, Jekaterynburgu. W sobotę na plac Bołotny, w centrum Moskwy vis a vis Kremla, przeciw sfałszowaniu wyborów do Dumy Państwowej manifestowało 25 tys. ludzi. Demonstracja była legalna. W Chabarowsku policja zatrzymała około 30 osób, a w Petersburgu co najmniej kilkanaście.

Sobotnia akcja przeciwko fałszerstwom przy urnach wyborczych to największe od lat wspólne wystąpienie opozycji w Rosji. Był to też pierwszy w tym kraju masowy protest, zorganizowany za pośrednictwem portali społecznościowych – Twitter, Facebook i WKontaktie. W samej Moskwie uczestnictwo zapowiadało ponad 80 tys. osób. Na plac Bołotny przybyli przedstawiciele praktycznie całej opozycji – od skrajnej lewicy po skrajną prawicę. Podobnie zresztą jak i w innych miastach. Występujący domagali się odejścia Putina, unieważnienia wyborów do Dumy i rozpisania nowych. Chcieli też odwołania i ukarania przewodniczącego Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) Władimira Czurowa oraz innych urzędników państwowych odpowiedzialnych za fałszerstwa. Żądali zarejestrowania wszystkich formacji politycznych, którym w ostatnich latach odmówiono wpisania do rejestru partii, zwolnienia więźniów politycznych i zniesienia cenzury w federalnych środkach masowego przekazu.

Władze Moskwy podjęły nadzwyczajne środki bezpieczeństwa. Według rosyjskich mediów na ulice stolicy wysłano ponad 50 tys. policjantów, funkcjonariuszy policyjnych sił specjalnych OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW. Place w centrum Moskwy zostały otoczone przez policję i wojsko. Wszędzie stoją dziesiątki policyjnych i wojskowych pojazdów ciężarowych oraz autobusów. Wybory parlamentarne w Rosji wygrała partia Jedna Rosja, na której czele stoi premier Władimir Putin, a której listę wyborczą otwierał prezydent Dmitrij Miedwiediew. Według Centralnej Komisji Wyborczej zdobyła ona 49,3 proc. głosów.

>>> Czytaj też: Rosja: ruch w kierunku demokracji zaczyna nabierać rozpędu, będą represje

ikona lupy />
Władimir Putin / Newspix / MIROSLAW PIESLAK