O tym jak trudny dla inwestorów był 2011 rok świadczą wyniki osiągnięte najbardziej znanych przedstawicieli branży. Notowania Berkshire Hathaway, spółki dowodzonej przez Warrena Buffeta, spadły o 4,8 proc. To piąta roczna strata w ciągu ostatnich 20 lat. W tym samym czasie jedynie dwukrotnie zdarzyło się, że akcje Berkshire kończyły rok wynikiem gorszym niż indeks S&P500. Równie pechowy jak ubiegły, był też dla spółki Buffetta 2005 rok. W 2011 roku S&P500 wyszedł na zero, w 2005 wzrósł o 5 proc.

Prawdziwą klęską zakończyły ubiegły rok fundusze zarządzane przez Johna Paulsona. Jego Advantage Plus stracił 52 proc. To zestawienie funduszy bardzo różniących się co do charakteru i stylu zarządzania wskazuje, że ani strategie oparte na kryteriach starannego doboru spółek o najlepszych fundamentach i długim horyzoncie inwestycyjnym, ani agresywne techniki charakterystyczne dla funduszy hedgingowych, nie gwarantują sukcesu.

Berkshire nie jest klasycznym funduszem inwestycyjnym. Kupując jej akcje inwestorzy liczą na wzrost ich kursu. I z reguły się nie zawodzą. Jednak te zmiany nie odzwierciedlają ani zysków osiąganych przez spółkę, ani zmian wartości posiadanych przez nią aktywów, tak jak dzieje się to w przypadku zwykłych funduszy inwestycyjnych, choć oczywiście oba te czynniki na notowania akcji spółki mają wpływ.

>>> Czytaj też: TFI nie trafiły ze swoimi prognozami na 2011 rok

Reklama

Po trzech kwartałach 2011 roku zysk netto Berkshire wyniósł 4,4 mld dolarów i był o 17 proc. niższy niż po dziewięciu pierwszych miesiącach 2010 roku. To pochodna zmian wartości akcji spółek, znajdujących się w portfelu Berkshire. O ile jego skład przez wiele lat był dość stabilny, to od czasu globalnego kryzysu finansowego zmienia się znacznie bardziej dynamicznie. Trudno te zmiany pogodzić z konserwatywnymi, fundamentalnymi zasadami, do jakich przyzwyczaił inwestorów Warren Buffett, lub jakie są mu przypisywane przez media. Nie sposób przy pomocy typowych dla wyroczni z Omaha kryteriów wyjaśnić powody, dla których zaangażował duże pieniądze w akcje takich firm jak Goldman Sachs, czy wydawców tradycyjnych gazet, jak Washington Post, czy lokalnej Omaha World-Herald. Można przypuszczać, że guru w swych decyzjach coraz bardziej kieruje się nie kryteriami, którym był wierny przez kilkadziesiąt lat, lecz względami koniunkturalnymi i lokalnym sentymentem (zainwestował też w kilka firm z rejonu, w którym mieszka). Nie stronił ostatnio od okazji, jakie stwarzała kapryśna koniunktura na rynkach finansowych. Być może to właśnie było przyczyną gorszych wyników spółki inwestycyjnego guru.

Fundusz Advantage, zarządzany przez Johna Paulsona, który zasłynął z zysków osiągniętych w czasie kryzysu z lat 2007-2009, oznaki słabości wykazywał już w kwietniu 2011 roku, a więc w okresie, gdy na giełdach panowała dobra koniunktura. Zniżkował wówczas o około 3,5 proc. w porównaniu do kwietnia 2010 roku. W kolejnych miesiącach straty rosły lawinowo. Ponad połowę kapitału stracili klienci wykorzystującego dźwignię finansową funduszu Advantage Plus. W przypadku pozostałych funduszy straty były mniejsze, ale sięgały od kilkunastu do ponad 30 proc.

Jak z tego wynika rynek potrafi rozprawić się nawet z takimi asami jak Paulson, który przez kilkanaście lat przysparzał zysków swoim klientom. Jeszcze w 2010 roku zainkasował sięgającą 5 mld dolarów premię za osiągnięte wyniki. Sytuacja na rynku od tego czasu nie zmieniła się na tyle radykalnie, by usprawiedliwić tak duże straty w kilka miesięcy później. Niewątpliwie musiały one być wynikiem błędów inwestycyjnego guru. Paulson trzykrotnie w listach do swoich klientów przyznawał się do błędów i przepraszał za straty. Niewielkim dla nich pocieszeniem jest to, że większość funduszy hedgingowych zakończyło 2011 rok na minusie. Średnia strata wyniosła jednak kilka procent. Na wynikach Adventage ciążył z pewnością zakup pod koniec 2010 roku akcji Citigroup i Bank of America. Walory pierwszego z banków w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy zniżkowały o 34 proc., a drugiego spadły o 56 proc. W czerwcu 2011 rokju Paulson w ciągu kilkunastu godzin stracił około pół miliarda dolarów po tym, gdy kurs akcji Sino-Forest załamał się po informacji firmy Muddy Waters, że chińska spółka działa na zasadzie oszukańczej piramidy finansowej. Ponad 40-proc. stratę przyniosła też inwestycja w akcje Hewlett-Packard.

John Paulson, od 17 lat z powodzeniem zarządzający funduszami, potrafiący zarabiać pieniądze w czasie największej zawieruchy finansowej, dał się pokonać rynkowi w roku, który indeksy na Wall Street zakończyły na niewielkim plusie, a spadkowa korekta w jego trakcie sięgnęła 20 proc. Nie udało się osiągnąć zysków także Warrenowi Buffetowi, inwestorowi z jeszcze większym doświadczeniem i działającemu z godnym podziwu wyczuciem i rozwagą, które przez wiele lat chroniły Berkshire Hathaway i jego akcjonariuszy przed stratami. Te przykłady pokazują, jak kapryśny rynek potrafi bezlitośnie weryfikować kompetencje największych inwestycyjnych autorytetów. Nie powinno to jednak w żadnym razie zniechęcać tych, którzy są gotowi aktywnie dążyć do pomnożenia swojego kapitału.

ikona lupy />
Roman Przasnyski, analityk Open Finance / Inne
ikona lupy />
Zmiany kursów akcji z portfela Berkshire Hathaway (w ciągu ostatnich 12 miesięcy w proc.) / Inne