Węgrzy, którzy podobnie jak Polacy chętnie brali kredyty w euro lub frankach szwajcarskich, dotkliwie odczuli spadek wartości ich rodzimej waluty. Zwykli obywatele, których rata kredytu wzrosła nawet dwukrotnie, żyją z dnia na dzień. To, co zostaje z ich zarobków nie zawsze starcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb, pisze New York Times.
Ta sytuacja poddaje pod wątpliwość słuszność pomysłu, aby przywrócić w Grecji drachmę – zalety tego posunięcia przyćmiłby wzrost cen zagranicznych surowców i części stosowanych w fabrykach, zauważa New York Times. I chociaż to nie Orban wywołał kryzys zadłużeniowy w Europie, wielu krytyków twierdzi, że jego nieobliczalne decyzje polityczne znacznie pogorszyły sytuację gospodarczą Węgier.
>>> Czytaj też: Barroso: KE otwiera wobec Węgier procedurę o naruszenia unijnego prawa
Dziennik cytuje byłego ministra finansów Petera Oszko, który zauważa, że jeśli spojrzeć na obiektywne dane, gospodarka Węgier jest w całkiem niezłej kondycji. Jednak ponad 10-proc. bezrobocie i inflacja na poziomie 4,3 proc., a także silna zależność od eksportu, nie pozwalają zbyt optymistycznie patrzeć na przyszłość. W związku z rosnącymi kosztami kredytów, pieniądze mogą się skończyć już w maju.
Cytowany przez gazetę Zoltan Pogatsa, profesor ekonomii węgierskiego uniwersytetu, opisuje politykę prezydenta jako ekscentryczne pomieszanie ulg podatkowych dla bogaczy i populistycznych posunięć.
Wśród Węgrów da się odczuć rosnące rozczarowanie i brak zaufania do rządu – zarówno do Fideszu, jak i do opozycji. To oznacza, że mimo niezadowolenia z obecnej sytuacji, istnieją niewielkie szanse na to, że Viktor Orban zostanie w najbliższym czasie odsunięty od władzy, komentuje New York Times.
>>> Polecamy: Nacjonaliści chcą wyprowadzić Węgry z UE