Gdy w maju 2009 roku objął stanowisko prezesa czwartego co do wielkości operatora komórkowego na polskim rynku, był przez chwilę zszokowany zwariowanym sposobem komunikacji z klientami sieci Play. Zamiast to zmieniać, co nakazywałoby chłodne północne usposobienie, Joergen Bang-Jensen wszedł w buty Playa i też zaczął się świetnie bawić, nie stroniąc od szalonych konferencji czy eventów.
Karierę zawodową rozpoczął jako przedsiębiorca IT, następnie dołączył do Tele Danmark Mobil, potem zaangażował się w powstanie ONE, trzeciego operatora w Austrii. Tak wyglądała jego droga do Polski. Dzięki agresywnej strategii Play pod jego kierownictwem stale zdobywa klientów – ma ich już 6,5 mln.
W ubiegłym roku operatorowi udało się wreszcie uzyskać rentowność. Jednak najtrudniejsze dopiero przed nim. Powoli znika uprzywilejowana pozycja Playa, wynikająca z korzystnej różnicy stawek w rozliczeniach z konkurentami. W tym roku firma musi pokazać, że potrafi grać bez pomocy. – Pogłoski o tym, że tracimy tempo wzrostu, są przesadzone. Nadal będziemy rosnąć – mówił niedawno, zapowiadając, że w ciągu 5 lat firma zamierza podwoić ubiegłoroczne przychody w wysokości 2 mld zł. Choć kieruje najmniejszym operatorem, jego agresywna polityka nadaje ton rynkowi, zmusza konkurentów do wysiłku.
MF