Zakończyło się prokuratorskie śledztwo wszczęte z doniesienia Najwyższej Izby Kontroli w sprawie alkoholu sprowadzanego do Polski i opodatkowywanego jako płyn do spryskiwaczy – ustalił DGP. Proceder kwitł w latach 2004 – 2007. Z ostrożnych szacunków NIK wynika, że państwowy budżet stracił na nim co najmniej 3 mld zł. Prokuratura nie znalazła jednak winnych zaniedbań.
– Izbę jedynie poinformowaliśmy o tej decyzji. Prawo do złożenia odwołania przysługuje wyłącznie ministrowi finansów. Nie dostaliśmy od resortu żadnej odpowiedzi, procesowy termin minął – mówi DGP naczelnik pionu przestępczości zorganizowanej i korupcyjnej w rzeszowskiej prokuraturze Damian Mirecki. Rzecznik prasowy resortu finansów przyznaje, że odwołania nie będzie. – Uzasadnienie umorzenia tego śledztwa jest zgodne z naszym stanowiskiem – tłumaczy Małgorzata Brzoza.
– Trudno się dziwić, skoro głównym wątkiem śledztwa było zbadanie odpowiedzialności najwyższych urzędników Ministerstwa Finansów. My już żadnego ruchu nie mamy – usłyszeliśmy wczoraj w NIK.
Reklama
Rzeczywiście jednym z czterech najważniejszych wątków śledztwa było znalezienie urzędników odpowiedzialnych za tolerowanie przez cztery lata poważnej luki w prawie podatkowym – dzięki resortowej interpretacji przepisów płyn do spryskiwaczy zawierający alkohol był obłożony zerową stawką podatku VAT.
– Po przekroczeniu granicy służby traciły nad nim kontrolę. W banalnie prosty sposób odkażano płyn i trafiał na bazary czy nawet do sklepów jako tania wódka. Nie wiemy, ile osób zmarło, pijąc ten alkohol – mówi DGP jedna ze znających sprawę osób.
Sam resort finansów długo ignorował liczne sygnały o rosnących stratach Skarbu Państwa. „Ministerstwo było informowane o nieprawidłowościach w obrocie alkoholem kilkukrotnie, a mimo to nie zmieniło swojego stanowiska” – podkreśliła NIK w swoim raporcie. Ostatecznie kontrolerzy doliczyli się 41 tys. litrów spirytusu, jakie w latach 2004 – 2007 przelały się tylko przez Urząd Celny w Przemyślu. Straty z tytułu nienaliczonej akcyzy sięgnęły 2,8 mld zł.
– Przeanalizowaliśmy dokładnie zachowanie urzędników resortu. Nie stwierdziliśmy, żeby całkowicie zaniechali działań, stąd nasza decyzja o umorzeniu – mówi prokurator Mirecki. Jak wyjaśnia, oskarżyciele znaleźli dowody na to, że urzędnicy chcieli zmienić dziurawe prawo. Ale najpierw nastąpiły zmiany kadrowe w resorcie, a później przedłużały się negocjacje z Brukselą w sprawie nowych przepisów.
– 3 mld zł to ogromna kwota, ale jak widać nie dla Skarbu Państwa i prokuratury – komentuje osoba ze związku zawodowego celników, który przez lata starał się zainteresować organy państwa tą sprawą.