Od początku stycznia do początku marca tego roku cena srebra wzrosła o 20,5 proc., do blisko 37,5 dol. za uncję. Większość ekspertów jest przekonana, że to mógł być ostatni tak dobry okres dla tego kruszcu. – Wzrosty z początku roku to korekta rozpoczętego w maju 2011 r. trendu spadkowego. Perspektywa dla srebra to powrót do poziomu 25 dolarów za uncję do końca września – mówi Wojciech S. Kowalski, główny ekonomista EFIX Domu Maklerskiego.
Wydaje się, że srebro już obiera ten kierunek: w ciągu ostatnich kilku sesji potaniało z 37,5 do 32,5 dol. za uncję. Z oficjalnych danych Commodity Futures Tradin Commission – amerykańskiej instytucji monitorującej rynek kontraktów terminowych na surowce – wynika, że w ubiegłym tygodniu liczba kontraktów obstawiających wzrost ceny kruszcu poszła w górę o 2,5 proc., podczas gdy liczba kontraktów zakładających spadek skoczyła o 14 proc. – To, co się dzieje w ostatnich dniach na kontraktach terminowych na srebro, a chodzi mi tu między innymi o bardzo ostrożne zachowanie funduszy, wskazuje jednoznacznie, że cena metalu będzie wciąż spadać. Może w ciągu najbliższych dni czy tygodni osiągnąć poziom 29 dol. za uncję – uważa Marc Ground, analityk Standard Banku.
Prognozy analityków ankietowanych przez agencję informacyjną Bloomberg na najbliższe kwartały nie są tak pesymistyczne. Wynika z nich, że pod koniec czerwca uncja powinna kosztować 34,10 dol., a na koniec roku 36 dol. W kolejnych latach analitycy przewidują jednak spadek ceny do 23,25 dol. za uncję na koniec 2015 r.
Reklama

Historia lubi się powtarzać?

Rok 2011 nie był dla „białego złota” pomyślny. W pierwszych czterech miesiącach jego cena co prawda poszła w górę z 29 dol. do niemal 50 dol. za uncję, ale potem doszło do potężnej wyprzedaży kruszcu. W maju jego cena spadła o 25 proc. W kolejnych tygodniach przyszło lekkie odbicie, ale potem nastąpił ponowny spadek ceny o około 25 proc. we wrześniu. Podsumowując, srebro w 2011 r. straciło na wartości 9,84 proc., II półrocze ub.r. było dla niego najgorsze od 1980 r.
A co stało się w 1980 r.? Srebro w latach 60. i 70. XX wieku znajdowało się w mocnym trendzie wzrostowym. W ciągu 20 lat podrożało z 1 dol. do niemal 50 dolarów za uncję. Nie był to jednak efekt niebywałego wzrostu gospodarczego (który zwiększyłby zużycie srebra), tylko machlojka braci Herberta i Nelsona Huntów, którzy skupowali kruszec w ogromnych ilościach. Najpierw sami, a w końcówce lat 70. z pomocą szejków z Arabii Saudyjskiej, za pośrednictwem spółki International Metals Investments. Zabawa skończyła się jednak bankructwem Huntów i załamaniem ceny srebra i amerykańskiego rynku akcji 27 marca 1980 r. Dzień ten przeszedł do historii jako srebrny czwartek.
W ostatnich kilku latach srebro znów jest podatne na spekulację. W 2001 r. udział popytu inwestycyjnego w popycie na ten kruszec ogółem był bliski zera. W 2010 r. było to już 17 proc. – Jesienią ubiegłego roku amerykański rynek funduszy notowanych na giełdach, a kupujących srebro stał się przedmiotem kontroli. W celu ukrócenia nadmiernej spekulacji amerykańscy regulatorzy podnieśli wymaganą wartość depozytów zabezpieczających – zwraca uwagę Kowalski.
W ubiegłym roku nie było słychać nic o skandalu spekulacyjnym. Jednak patrząc na 50-letni wykres ceny srebra wyrażonej w dolarach, daje się zauważyć znaczące podobieństwo obecnie wykreślanych figur do tych sprzed ponad 30 lat. Gdyby historia miała się powtórzyć, to kruszec czekają 2 – 3 lata spadków ceny.

Zagrożenie – fotografia cyfrowa

Wielu ekspertów jest przekonanych, że srebro w najbliższych latach będzie tanieć, bowiem zagrożeniem jest przede wszystkim kurczenie się popytu ze strony przemysłu fotograficznego, który od końca XIX wieku miał dla tego metalu duże znaczenie. To następstwo cyfrowej rewolucji. Radykalnie spada zapotrzebowanie na wywoływanie zdjęć tradycyjnymi metodami (do czego używane było srebro pod postacią soli srebrzystych i halogenków srebra). – W 2000 r. wielkość popytu zgłaszanego przez branżę fotograficzną wynosiła ok. 280 mln uncji, podczas gdy w 2009 r. popyt ten oscylował wokół 110 mln uncji – zwraca uwagę analityk Efix DM.
Z drugiej strony są także czynniki, które mogą stymulować wzrost ceny srebra. – Przyszłość notowań zależy od zmian w strukturze popytu. Duże ilości kruszcu zgromadziły fundusze. W ich skarbcach znajduje się obecnie blisko 500 mln uncji srebra, co stanowi równowartość ok. 50 proc. rocznej podaży surowca. Biorąc pod uwagę to, że kruszec ten będzie musiał kiedyś ponownie trafić na rynek, decydującą rolę odegrają inne źródła zapotrzebowania. Tylko dynamiczny wzrost popytu na srebro ze strony przemysłu samochodowego i firm wytwarzających np. kolektory słoneczne może wchłonąć wysyłane na rynek zapasy surowca – twierdzą analitycy X-Trade Brokers Domu Maklerskiego. Może to być jednak trudne, bo azjatyckie gospodarki zwalniają. Ostatnio władze Chin obniżyły prognozę tempa wzrostu PKB na najbliższe 5 lat z 8 do 7,5 proc.
W sytuacji zmniejszonego popytu na srebro ze strony przemysłu i jednoczesnego wyprzedawania go przez fundusze inwestycyjne może dojść do jeszcze poważniejszego załamania cen, niż się przewiduje.
Wydobycie srebra rośnie średnio o 2 proc. rocznie. W dużej mierze jest ono uzależnione od wydobycia metali, takich jak ołów, cynk, miedź czy złoto, gdyż srebro jest w 60 proc. produktem ubocznym wydobycia tychże surowców.

Decyzje władz USA i Peru mogą zaważyć

Pozostają jednak i inne czynniki. Kruszec ten jest wydobywany głównie w Peru (dostarcza ono 17 proc. podaży), Meksyku i USA. Tymczasem, jak zwraca uwagę Kowalski, w Peru sytuacja polityczna jest napięta. – W 2011 r. wybory prezydenckie w tym kraju wygrał lider Peruwiańskiej Partii Nacjonalistycznej Ollanta Humala. To grozi w najgorszym razie nacjonalizacją bogactw naturalnych, a w najlepszym: stałym podwyższaniem opłat eksploatacyjnych, co przełożyłoby się na wzrost ceny srebra – tłumaczy analityk Efix DM.
Lior Cohen, ekonomista prowadzący portal TradingNRG, uważa, że dla ceny srebra kluczowe będą decyzje, jakie zakomunikuje szef Fed, Ben Bernanke, po posiedzeniu komitetu otwartego rynku (FOMC) 13 marca. – Jeśli szef Fed zasygnalizuje wyraźnie, że trzeci program druku dolarów (QE3) zostanie uruchomiony, może ponownie dojść do wyraźnego wzrostu cen kruszcu. QE3 jest jednak mało prawdopodobne, bo dane z amerykańskiej gospodarki są coraz lepsze – mówi Cohen.
Z wszystkich tych prognoz i analiz wynika, że w ciągu najbliższych lat srebro będzie inwestycją ryzykowną. Raczej przyniesie straty niż zyski. Jednak nie dla tych, którzy myślą o lokowaniu pieniędzy w ten kruszec w bardzo długim terminie. Bo tak już jest, że wszystkie aktywa czy to akcji, czy surowców spadają, a potem rosną. Ceny srebra będą teraz spadać coraz bardziej, aż staną się tak niskie, że warto będzie kupić surowiec, by potem bogacić się na jego rosnącej wartości.

Posrebrzane podróbki

Przewidywania ekspertów co do spadającej ceny srebra to niejedyny powód, który powinien odstraszać inwestorów od tego kruszcu. W ostatnich miesiącach przez amerykańskie media przetoczyła się fala doniesień na temat obecności na rynku monet kolekcjonerskich sfałszowanych przez Chińczyków. Eksperci tłumaczą, że jest to nowe zjawisko, bo przez wiele lat srebro było tak tanie, że fałszerze skupieni byli na podrabianiu złota (wykorzystywali do tego np. wolfram). Teraz opłaca się też podrabiać srebro. Autentyczność srebrnej sztabki czy monety w najprostszy sposób można sprawdzić magnesem. Srebro nie jest magnetyczne. Autentyk nie będzie więc trzymał się magnesu. W przypadku posrebrzanej stali magnes zadziała.