Nie oznacza to jednak, że spotkanie w Seulu nie ma znaczenia. Kraje muszą wzmocnić swoje bezpieczeństwo nuklearne, tak by materiały rozszczepialne nie wpadły w ręce terrorystów.

>>> Czytaj też: "NYT": W razie ataku Izraela na Iran, USA nieuchronnie wejdą do wojny

Mówiąc bardziej ogólnie, spotkanie pokazuje, że świat musi wypracować nowy kompromis pomiędzy państwami, które posiadają broń atomową, i tymi, które jej nie mają. Jednym z wielkich osiągnięć Obamy jest nakreślenie zasad takiego kompromisu.

Z jednej strony państwa takie jak Iran i Korea Północna nie mogą rozwijać arsenałów nuklearnych. Z drugiej, tradycyjne mocarstwa atomowe – takie jak USA, Rosja i Chiny – muszą dokonać głębokich redukcji swojego potencjału. Tylko za pomocą takich cięć zachowają moralne prawo wymagania od innych, by powstrzymali się od budowania broni jądrowej. Jeżeli Obama zostanie wybrany na drugą kadencję, będzie się starał doprowadzić do znaczącej redukcji światowego arsenału nuklearnego.

Reklama

To będzie wymagało negocjacji z Rosją. USA i Rosja mają 95 proc. światowej broni jądrowej. W ostatnich latach zredukowały liczbę głowic do najniższego poziomu od lat 50. Jak jednak argumentuje międzynarodowa grupa nacisku Global Zero, oba kraje powinny zredukować swoje arsenały do tysiąca głowic każdy.

>>> Czytaj też: Bez względu na koszt i logikę. Oto jak inwestuje się w Chinach

W maju Obama spotka się z prezydentem Władimirem Putinem po raz pierwszy od czasu jego reelekcji. Kontrola zbrojeń będzie jednym z ważniejszych tematów. Dla Rosji to trudne terytorium. Kreml opiera się na arsenale jądrowym, by zrekompensować słabość, jeżeli chodzi o broń konwencjonalną. Obama słusznie jednak chce realizować swoje marzenie o świecie bez broni nuklearnej. Reakcja Putina na tę inicjatywę wiele powie o jego drugiej kadencji w roli prezydenta Rosji.