ikona lupy />
TACK-JIN KIM - założył NCsoft w 1997 r. wraz ze swoją żoną Yoon Song-Yee, która jest wiceprezesem i głównym strategiem spółki. Dwa lata później firma wypuściła na rynek pierwszy przebój – „Lineage”. W szczytowym momencie grały w nią 3 mln osób Mat prasowe / DGP
W tym roku będziemy świadkami ostatecznego starcia gigantów. Zwycięzca batalii zaskarbi sobie wdzięczność komputerowych graczy spragnionych nowych wyzwań oraz zagwarantuje zarobek w wysokości setek milionów dolarów. Koreańskie studio NCsoft wypuści na rynek długo oczekiwany tytuł MMO „Guild Wars 2”, która ma szansę zrzucić z tronu lidera sieciowej rozrywki, mocno trzymającego się staruszka – „World of Warcraft” („WoW”) amerykańskiej firmy Blizzard. Jeśli tak się stanie, szef NCSoft Tack-Jin Kim dokona w końcu swojej zemsty.
O pokonaniu „WoW” oraz Blizzarda marzy każda z firm, która wchodzi na rynek gier MMO (Massively Multiplayer Online). To specyficzny gatunek komputerowej rozrywki: w tym samym czasie, w istniejących wyłącznie na serwerach cyfrowych światach ożywionych przez wyobraźnię projektantów i programistów, spotykają się ze sobą dziesiątki tysięcy graczy. Najczęściej, by ze sobą rywalizować na śmierć lub życie – oczywiście wirtualnie.
Reklama
„World of Warcraft” to legenda: gra najpopularniejsza, największa, najbardziej utytułowana i zyskowna. Kolejne naj można by jeszcze długo mnożyć. Zadebiutowała w 2004 r. i od tego czasu żadna inna produkcja – choć bardzo wiele rzucało jej wyzwanie – nie jest w stanie się do niej zbliżyć. W szczytowym okresie swojej popularności miała niemal 12 mln wiernych graczy (ostatnio nieco ich straciła, jednak wciąż to sporo ponad 10 mln), którzy co miesiąc sumiennie płacili abonament w wysokości 15 dol. Nie trzeba być wybitnym matematykiem, by zrozumieć, że ta produkcja była i ciągle jest dla Blizzarda kurą znoszącą złote jaja. Wręcz ich kopy. I to nawet po odliczeniu nieprzeciętnie wysokich kosztów stworzenie gry, utrzymania kilkuset serwerów oraz po opłaceniu armii pracowników, którzy całodobowo czuwają nad tym, by cyfrowy świat funkcjonował bez problemów.
Nic dziwnego, że wiele firm miało ochotę na odebranie Blizzardowi pozycji lidera, dzięki której roczny przychód tego przedsiębiorstwa sięga astronomicznej sumy 1,5 mld dol. Jedną z nich jest południowokoreańskie NCsoft, kierowane przez Tack-Jin Kima. 45-latek z Seulu jest prawdziwym wyjadaczem w branży, który od ponad dekady goni wielkiego rywala zza oceanu. W końcu jego marzenie może się spełnić.

Święta wojna między fanami

Należące do NCsoft amerykańskie studio producenckie ArenaNet, założone przez zwolnionych pracowników Blizzarda – co tylko dodaje smaczku tej rywalizacji – kończy właśnie prace nad „Guild Wars 2”. To jedna z najbardziej oczekiwanych gier tego roku: gdy przed kilkoma tygodniami ogłoszono tzw. zamkniętą betę (closed beta) – czyli możliwość przetestowania produktu jeszcze przed premierą przez grupę wyselekcjonowanych graczy, m.in. w celu znalezienia błędów oraz przetestowania pracy serwerów pod obciążeniem – w ciągu zaledwie 48 godzin zapisów zgłosiły się aż dwa miliony chętnych, którzy właśnie dziś będą mogli ją sprawdzić. – To bardzo dobrze wróży temu tytułowi. Nie bez znaczenia jest to, że gracze czują się znużeni „WoW”, z chęcią więc zdecydują się nowy tytuł. Z pewnością możemy się także spodziewać wybuchu świętej wojny między fanami obu produkcji, co tylko spowoduje, że o „GW2” stanie się tylko jeszcze głośniej i po tę grę sięgnie jeszcze więcej osób – mówi DGP Jesper Juul, który na Uniwersytecie Nowojorskim zajmuje się ludologią, czyli nauką o grach komputerowych.
Na to zresztą liczy Koreańczyk, który twardą ręką włada NCsoft: im głośniej będzie o grze, tym większa sprzedaż. Firmę założył w 1997 r. (wraz ze swoją żoną Yoon Song-Yee, która jest wiceprezesem i głównym strategiem; jest ona nazywana dziewczyną geniuszem, bo w wieku zaledwie 24 lat obroniła doktorat na Massachusetts Institute of Technology, jednej z najbardziej renomowanych uczelni technicznych świata). Jednak wcześniej dał się poznać jako utalentowany programista i informatyk (stworzył m.in. edytor tekstu dla języka koreańskiego). Szybko jednak dostrzegł, że na słabości rodaków do elektronicznej rozrywki da się o wiele lepiej zarobić.

Korea kocha MMO

Korea Południowa to najbardziej zakręcony na punkcie internetu kraj świata, który niemal natychmiast wprowadza u siebie wszelkie sieciowe oraz technologiczne nowinki. Co się z tym wiąże, gry komputerowe cieszą się tu ogromną popularnością. Działają tu m.in. mocne zawodowe ligi komputerowych graczy, a najlepsi z najlepszych są popularniejsi od gwiazd muzyki czy filmu. Grają wszyscy – i dzieci, i poważni menedżerowie. Ale to, co było na początku niewinną rozrywką, stało się obecnie wielkim problemem. Nie chodzi tylko o nagłośnione przez media przypadki śmierci z wyczerpania oraz braku snu kilkunastu osób, które grały non stop przez kilkadziesiąt godzin. Straty zaczyna odczuwać gospodarka: cierpi oświata, bo uczniowie są niewyspani, z tego samego powodu spada wydajność pracowników. Państwo próbuje walczyć z patologiami, ale bezskutecznie – wprowadzone niedawno ograniczenie w dostępie do gier MMO (dzieci poniżej 15. roku mają zakaz grania w godzinach 0.00 – 6.00) nie przyniosło oczekiwanego rezultatu.
Ale w 1997 r. jeszcze nikt nie wiedział, że sprawy zajdą tak daleko, wiadomo było tylko, że Koreańczycy nie żałują pieniędzy na wirtualną rozrywkę. Kim postanowił więc im ją dać. Niecałe dwa lata po utworzeniu NCsoft na rynek trafiła pierwsza produkcja tej firmy: „Lineage”. Jej serwery w Korei wciąż działają (w USA zostały w ubiegłym roku zamknięte z powodu nieopłacalności): w szczytowym momencie grało w nią ponad 3 mln internautów. W porównaniu z „WoW” ten wynik wypada dość blado, trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że to druga pod względem popularności gra MMO wszech czasów.
Sukces „Lineage” sprawił, że Tack-Jin Kim zaczął przekształcać NCSoft w koncern działający globalnie. Kupował mniejsze firmy i uruchamiał usługi w innych państwach, w tym przede wszystkim w USA, Chinach i Japonii. I wydawał kolejne gry: nie wszystkie okazywały się kasowymi sukcesami, ale część z kilkunastu produkcji cały czas przynosi niemałe zyski – to m.in. druga część „Lineage”, „Aion” czy „City of Hereoes”. No i oczywiście „Guild Wars”. W przypadku tej ostatniej Kim zdecydował się na dość nietypowy model biznesowy: zrezygnował z abonamentu, gra nie jest jednak darmowa (F2P, czyli free to play). By stać się uczestnikiem oferowanych przez nią zmagań, trzeba ją kupić – to gwarantuje niczym nieograniczony dostęp do serwerów. – Posunięcie ryzykowne, bo niegwarantujące stałych wpływów, ale jak się okazało – skuteczne. Sporą część graczy zniechęca bowiem przymus opłacania abonamentu. Koreańczyk dał im więc grę, która wydaje się darmowa, choć tak naprawdę nie jest. Genialne – przekonuje Jesper Juul. Tę samą strategię Kim zamierza powtórzyć z drugą częścią tej produkcji.

Komputer kontra konsola

Wszystko wskazuje na to, że „Guild Wars 2” ma szansę pokonać w końcu „World of Warcraft” Blizzarda. Ale Koreańczyk nie zamierza spocząć na laurach, tylko mierzy się z kolejnym wyzwaniem. Liderem lukratywnego rynku MMO stanie się ta firma, która pierwsza wprowadzi tzw. gry crossplatformowe.
Co to oznacza? Obecnie gry są produkowane albo na pecety, albo na konsole (Xbox 360 czy PlayStation 3). Tych ostatnich sprzedaje się coraz więcej, więc pojawił się pomysł, by komputerowcy i konsolowcy rywalizowali ze sobą. Jednak by tak się stało, trzeba rozwiązać kilka problemów. Grę MMO na komputery łatwo zaprojektować, bo steruje się w nich za pomocą myszki i klawiatury, zaś konsola to tylko pad. Kto pierwszy stworzy interfejs gry, który umożliwi komfortowe granie w MMO na konsoli, i wejdzie z takim produktem na rynek, będzie święcił triumfy łatwe do przeliczenia na dolary.
Tack-Jin Kim już kilka lat temu zapowiedział, że jego firma będzie pierwszą, która zaoferuje grę crossplatformową. Nadal nie spełnił obietnicy, co obrazuje skalę trudności tego wyzwania. Musi się jednak spieszyć. Blizzard nie zamierza spokojnie przyglądać się sytuacji, w której pustoszeją serwery „WoW”, a na jego konto wpływa coraz mniej pieniędzy. Gigant już ogłosił, że pracuje nad nowym projektem MMO o kodowej nazwie „Titan”. Walka z NCSoft już niedługo zacznie się na nowo.