Największymi przeciwnikami protestów podczas Euro 2012 są mężczyźni, co nie dziwi w kontekście tego, o jaką imprezę chodzi – wynika z sondażu zrobionego dla DGP przez Instytut Homo Homini. Aż 75 proc. pytanych nie chce, by absorbowały ich inne problemy niż mistrzostwa. W przypadku kobiet to 70 proc. Najbardziej tolerancyjne dla protestów są osoby zarabiające najmniej oraz te w wieku 45– 54 lata. Wśród tych ostatnich aż 48 proc. popiera manifestacje. Ale też to ta grupa wiekowa należy obok absolwentów do najbardziej zagrożonej bezrobociem i obawia się skutków wydłużenia wieku emerytalnego. – Wiedzą, że Euro potrwa miesiąc, a ich problemy zostaną – tłumaczy Marcin Duma, prezes Homo Homini. Dla nich mistrzostwa są okresem, kiedy najłatwiej wywrzeć presję na rządzących.
Podobnie jest z grupami zawodowymi, które boją się deregulacyjnych rozwiązań ministra Gowina. Myślą, że jeśli nie będą protestować głośno teraz, to rząd przeforsuje swoje pomysły bez znieczulenia. Środowe protesty taksówkarzy pokazały, że mobilizacja tych środowisk może być się kłopotliwa. Jeśli powtórzą protest w Warszawie 8 czerwca podczas inauguracji turnieju, może nie tylko stanąć całe miasto, ale wielu kibiców nie dotrze na stadion.
Związkowcy będą protestować łagodniej. – Nie chcemy psuć piłkarskiego święta – mówi szef OPZZ Jan Guz. –Nie jesteśmy samobójcami – dodaje. I tłumaczy, że będą tak protestować, by nie było to dotkliwe dla zwykłych ludzi, lecz jedynie dla polityków, którzy podjęli decyzję o wydłużeniu wieku emerytalnego. – Mamy mnóstwo pomysłów – zapowiada rzecznik „Solidarności” Marek Lewandowski. Związkowcy chcą m.in. nagłaśniać w okręgach wyborczych nazwiska parlamentarzystów, którzy głosowali za wydłużeniem wieku.
Reklama

Sport – argument w rozmowach z rządem

Podczas wielkich imprez sportowych rzadko dochodzi do znacznych protestów. Jednak w przeddzień imprezy związki zawodowe niejednokrotnie sięgały po groźbę sparaliżowania imprezy, by ugrać coś w negocjacjach z rządem.
Tak było podczas piłkarskich mistrzostw Europy w Portugalii, gdzie różne grupy zawodowe wykorzystały je do walki z rządem. Groźbą strajku w rozmowach szremowali m.in. hotelarze, domagający się wzrostu zarobków. Na miesiąc przed inauguracyjnym meczem zastrajkowali urzędnicy imigracyjni na lotniskach, domagając się m.in. wypłaty wynagrodzeń za nadgodziny zaległe od 2002 r.
Przed kolejnym Euro o swoje walczyli austriaccy lekarze, domagając się odwołania rządowych planów reformy służby zdrowia. Grozili zamknięciem gabinetów na trzy dni w samym środku imprezy. Skończyło się na jednodniowym proteście. 16 czerwca (w dniu meczu Polska – Chorwacja) nieczynne były przychodnie, a chorzy musieli szukać pomocy w szpitalach. Do protestów doszło także podczas mistrzostw świata w RPA przed dwoma laty. Stewardzi i ochroniarze pracujący przy mundialu oskarżali pracodawców o zaniżanie wynagrodzeń i żądali reakcji ze strony FIFA. Do protestów doszło w Durbanie i Kapsztadzie, policja użyła gazu i gumowych kul. Kibice nie odczuli strajku; miejsce ochroniarzy tymczasowo zajęli policjanci.