I jako że żyjemy w kraju północnym, powinniśmy się pogodzić z tym, że na ulicach Warszawy, Gdańska czy Wrocławia łatwiej o burdę niż o beztroską fiestę.
Dlatego właśnie poszukiwanie przepisu na fiestę i miłość miedzy narodami w instrumentach prawa wydaje się jałowe. Stosowny zapis ustawowy i – jakże prorocze – przygotowanie za czasów ministra Ziobry procedury przyspieszonej do ścigania chuliganów nie wystarcza. Bo zebrane szybko dokumenty i dowody równie szybko odsyłane są przez sądy do poprawki, tak jak wczoraj na stołecznej Pradze, gdzie wniosek o ukaranie Rosjan nie został w całości przetłumaczony na ich język. Bo humanitarne, stworzone z poszanowaniem wszelkich praw jednostki przepisy o trybie przyspieszonym da się okiwać jednym sprytnym ruchem: choćby przyznaniem się do leczenia psychiatrycznego w przeszłości. Bo przepisy porządkowe zawsze wloką się daleko w tyle za inwencją tych, dla których maja być smyczą i kagańcem.
Dlatego jeśli chcieliśmy mieć na Euro 2012 słoneczny karnawał, trzeba było organizować turniej razem z Włochami. Albo i Brazylią – ci w karnawale mają największe doświadczenie. W naszej szerokości geograficznej pozostaje cieszyć się, ze mordobicie miedzy kibolami zamknęło się w ich własnym gronie; ze nie tłukli sklepowych witryn, nie podpalali samochodów i nikomu postronnemu nic poważniejszego nie zrobili. Policja zdała egzamin z przymusu bezpośredniego.
A że nie skompletowała dokumentów, nie spełniła wymogów schwytania na gorącym uczynku, nie zdołała w ciągu doby przejrzeć wszystkich nagrań, by bez wątpliwości zidentyfikować setkę bandziorów – taki jest koszt demokracji. Gdyby miała być naprawdę szybka i skuteczna, przestałaby być humanitarna.