Tekst ten piszę jeszcze przed wynikiem niedzielnych wyborów, które większość politycznych, ale i też gospodarczych komentatorów nazywa „głosowaniem ostatniej szansy”. Faktyczna wygrana radykalnie lewicowej SYRIZY byłaby dla kraju katastrofą. Niezależnie od tego, iż Alexis Tsipras usilnie powtarza, iż jego celem nie jest opuszczenie strefy euro, a jedynie poważne renegocjacje krzywdzących kraj warunków międzynarodowej pomocy finansowej, to jest oczywiste, iż zgodzenie się na jego warunki będzie tak naprawdę blamażem dla europejskich polityków. Bo społeczeństwa dostaną sygnał, iż reformy nie są konieczne, co będzie też oznaczać szybki koniec strefy euro. Czy, zatem Euroland będzie w stanie poświęcić Grecję w przypadku wygranej SYRIZY? Tak, chociaż będzie to oznaczać dla niej duże wstrząsy i być może również ryzyko jego rozpadu – chociaż bardziej rozłożone w czasie.

Skupmy się jednak na bardziej prawdopodobnym scenariuszu, jakim może okazać się wygrana Nowej Demokracji, która wspólnie z PASOK będzie w stanie utworzyć większościowy rząd. Liderzy obu tych ugrupowań dawali ostatnio do zrozumienia, iż warunki przyznanego w zimie międzynarodowego wsparcia finansowego zbyt mocno uderzają w społeczeństwo, a kolejne wyrzeczenia są mało realne. Politycy koalicji będą dążyć do tego, aby Grecja dostała więcej czasu na redukcję nadmiernego deficytu i zadłużenia, a także będą głośno domagać się od Brukseli opracowania specjalnego paktu dla wzrostu, który pomógłby tamtejszej gospodarce stanąć na nogi. Innymi słowy Grecy będą chcieli wykorzystać ostatnią zmianę nastrojów w Europie, które zainicjowało przejęcie władzy przez socjalistów we Francji.

To jak dalej potoczy się grecki serial, będzie zależeć od postawy Niemiec. Czy można, ale przede wszystkim, czy warto jeszcze negocjować z greckim bankrutem? Wyrażenie zgody na potencjalne żądania ND i PASOK będzie równoznaczne z koniecznością zmiany podejścia także do innych potencjalnych euro-bankrutów i generalnie przyjęcia francuskiej linii walki z kryzysem w Europie. Preferencyjne potraktowanie Hiszpanii pokazuje jednak, iż są równi i równiejsi w zależności od tego ile znaczą w całej euro-łamigłówce. Kluczowy będzie w tym względzie szczyt Unii Europejskiej 28-29 czerwca, a wcześniej zaplanowane na 19-20 czerwca spotkanie G20. Niemcy mają nadal pełne prawo i rację odrzucając ideę euroobligacji, czy też unii bankowej przed wcześniejszym zatwierdzeniem unii fiskalnej. Nie ma jednak powodu, aby nie mieli warunkowo zgodzić się na złagodzenie swojego stanowiska wobec potencjalnych euro-bankrutów pod silną presją międzynarodową.

Przedstawione powyżej dywagacje może czekać ciężka próba rynkowa. Do czego zmierzam? Ci, którzy oczekują, że po wyborach sytuacja w Grecji może szybko ulec zmianie, mogą się mocno zawieść. Tym samym potencjalna euforia może się skończyć dość szybko. Ostatecznie najbliższy tydzień może okazać się spadkowy dla złotego mimo jego dobrego początku. Tym bardziej, że FED najpewniej nie zdecyduje się na żadne radykalne działania, a ECB będzie nadal unikał dyskusji o potencjalnej interwencji na rynku hiszpańskiego i włoskiego długu.

Reklama