Na pozycjonowanie stron stawia 76,71 proc. właścicieli sklepów, czyli o 5,22 pkt proc. mniej niż rok wcześniej. Jeszcze większy spadek popularności odnotowały programy lojalnościowe, reklamy zamieszczane w wyszukiwarkach oraz promocja sprzedaży polegająca na wyprzedażach – wynika z danych najnowszego raportu e-Commerce przygotowanego przez Internet Standard.
Sklepy szukają tańszych, a równie skutecznych rozwiązań. Podążają też za modą, czego dowodem jest większa ich obecność w mediach społecznościowych. Czy robią słusznie?
Pozycjonowanie w wyszukiwarkach internetowych nadal bowiem dostarcza nowych klientów, co przekłada się na zyski sklepu. – Na skutek stale rosnącej konkurencji zagwarantowanie utrzymania strony www na stałej pozycji wybranej przez sklep stało się jednak bardzo trudne, a wręcz niemożliwe – tłumaczy Paweł Lipiec, ekspert rynku e-commerce. Skuteczność tej metody staje się więc coraz mniejsza. A zapłacić trzeba od 200 zł do nawet kilku tysięcy złotych miesięcznie w zależności od wielkości sklepu i branży, w której on działa.
– Rachunek jest regulowany, tylko gdy został osiągnięty zamierzony efekt. Taka zasada obowiązuje w tej branży. Wiele sklepów nie potrafi jednak sprawdzić skuteczności działania agencji, którą wynajęło do pozycjonowania. Dlatego wycofuje się z tej metody – tłumaczy Lipiec.
Reklama
Słabą stroną programów lojalnościowych jest to, że polscy klienci nie są wierni. Chcą kupować przede wszystkim tanio, dlatego zmienią sklep, gdy tylko upatrzony towar znajdą po atrakcyjniejszej cenie. To spowodowało, że zakupy w sieci zaczynają od porównania ofert w kilku sklepach. Dlatego inwestowanie w porównywarki cenowe ma coraz większy sens. Zwłaszcza, że pozwalają budować zaufanie do sklepu, bazując na opiniach użytkowników. Pomagają też w tworzeniu marki i zwiększaniu jej rozpoznawalności na rynku. Nie są przy tym drogie. Szczególnie że większość prowadzących je firm zrezygnowała z abonamentu. Pobierają od klientów opłaty za tzw. przeklik. Średnia cena kształtuje się na poziomie 25 -0 groszy. W skali miesiąca daje to przynajmniej kilkaset złotych. Nie każdy przeklik, kończy się zakupami w sklepie. - Jest to jednak metoda dużo bardziej skuteczna niż reklama w wyszukiwarce internetowej. Klient otrzymuje dużo więcej wiadomości o produkcie. Dlatego jest większa szansa, że przeklik zakończy się sprzedażą – zaznacza Wojciech Czernecki, prezes zarządu Grupy Nokaut. A jako dowód przywołuje 2008 r., kiedy to na skutek kryzysu wiele sklepów ograniczyło wydatki na porównywarki. Szybko jednak wróciły do nich.
– Najlepszy skutek zostanie osiągnięty wówczas, gdy do porównywarki będą kierowane wszystkie produkty oferowane przez sklep. Jest to jednak bardzo drogie. Dlatego można ograniczyć się do towarów promocyjnych czy tych, z których słynie sklep – dodaje Wojciech Czernecki.
Tak jak porównywarki wypierają pozycjonowanie, tak marketing szeptany e-mail marketing. Choć, jak podkreślają autorzy raportu IAB, każda zainwestowana złotówka w e-mail marketing daje ponad 40 złotych zwrotu z inwestycji. Ale badania prowadzone wspólnie przez FreshMail, Sare, GetResponse i Optivo pokazują z kolei, że średni wskaźnik otwarć reklamowych maili oscyluje w Polsce na poziomie 16,7 proc. W 2010 r. było to 15,68 proc. A więc przyrost jest bardzo niewielki. Do tego przesyłki e-mailowe, jak wynika z badania przeprowadzonego na potrzeby IAB, są najchętniej otwierane rano między godziną 8 i 10, kiedy odbiorcy dotrą już do pracy. Co oznacza, że czas ich działania jest ograniczony.
Dlatego zyskuje marketing szeptany i wirusowy. Na jego korzyść przemawia to, że coraz więcej osób zwraca uwagę na to, co mówią użytkownicy. Ma też pozytywny wpływ na pozycję witryny firmowej w wyszukiwarkach internetowych. Wystarczy tylko, że do wypowiedzi na forum czy blogu zostanie dodany odnośnik, by kampania marketingu szeptanego stała się jednocześnie pozycjonowaniem strony. Nie jest to drogie. Koszt „wpisu promocyjnego” wynosi od kilkudziesięciu groszy do kilku złotych. Jeśli chcemy zaangażować do tego social media, to koszt ten będzie dużo większy.
– Marketing ten łatwo można jednak zamienić w szemrany, gdy opinie wydaje pracownik firmy. Nie budzą one bowiem zaufania wśród kupujących - tłumaczy Paweł Lipiec.