Uczestnicy dyskusji jako główny problem sektora wskazywali niestabilność rynku UE.

Energetyka to fundament innych gałęzi przemysłu i produkcji, a dzisiejsza polityka UE prowadzi do tego, że nie wszędzie jesteśmy konkurencyjni - mówił Tomas David, dyrektor sektora rozwoju energii firmy EPH, właściciela m.in. polskiej kopalni Silesia.

Jego zdaniem, mamy do czynienia z destabilizacją rynku, a polityka UE, głównie z powodu zezwolenia na subsydiowanie pewnych sektorów, prowadzi do obniżania cen rynkowych. Z tego powodu są kłopoty z finansowaniem budowy nowych mocy, zwłaszcza projektów opartych na źródłach czy zasobach stabilnych, np. na istniejących złożach kopalin - ocenił.

David przypomniał, że "duża" energetyka musi planować inwestycje z odpowiednim wyprzedzeniem. "Będziemy chcieli, żeby nasz głos był bardziej słyszalny w Brukseli w instytucjach, które mogą zdefiniować politykę energetyczną w naszym obszarze, tak by zagwarantować stabilność inwestowania" - podkreślił.

Reklama

Zdaniem prezesa CEZ Polska Kamila Cernaka cena energii spada przez kryzys. "Oczekiwano, że za kilka lat cena będzie wynosić w granicach 57 euro za MWh, a tymczasem dziś na rynku pozycje forward kosztują 47 euro za MWh" - powiedział. Jak dodał, w kontekście presji polityki UE na rozwój źródeł odnawialnych, dobrze, że decyzja o własnym miksie energetycznym jest w rękach poszczególnych państw.

"Wierzymy w przyszłość atomu. Rozbudowa Temelina wymaga olbrzymiego wysiłku, ale wierzymy, że jesteśmy w stanie zarządzać tym złożonym procesem. Nad przetargiem pracuje bez przerwy 180 osób, chcielibyśmy uruchomić nowe bloki w 2023 r., żeby nie było takiej sytuacji jako w Olkiluoto w Finlandii, gdzie operator czeka na nowy reaktor już trzy lata. W kwestii atomu oferujemy polskim przyjaciołom naszą wiedzę" - mówił Cernak.

W opinii prezesa PGE Energia Jądrowa Aleksandra Grada, polityka energetyczna nie może zmniejszać konkurencyjności gospodarki, a właściwym kierunkiem jest korzystanie ze wszystkich źródeł: atomu, węgla, gazu, odnawialnych. Jego zdaniem, region Europy Środkowo-Wschodniej zachowuje zdrowy rozsądek w kwestii źródeł energii. Jak tłumaczył, chodzi o to by, "nieodpowiedzialnymi decyzjami nie przekreślać węgla, żeby nie przesadzić z OZE (odnawialne żrodła energii - PAP), żeby nie iść śladem niezrozumiałej decyzji Niemiec o wycofaniu się z energii jądrowej". Z punktu widzenia gospodarki i zdrowego rozsądku ta decyzja jest kompletnie niezrozumiała - dodał Grad.

Podkreślał, że polski program jądrowy to olbrzymie przedsięwzięcie, nie ogranicza się do zbudowania elektrowni, ale ma wpływ na całą gospodarkę, to też szansa napływu do kraju kompetencji. Jak dodał Grad, obecnie trwają prace nad minimalizacją towarzyszących programowi ryzyk. Wskazał dwa takie ryzyka: czas realizacji, który może sie przedłużyć oraz zdolność sfinansowania programu. Jak mówił, elementem minimalizacji tych ryzyk jest ostatnia decyzja, by w jednym procesie wyłonić technologię, generalnego wykonawcę, partnera strategicznego, dostawcę usług, paliwa oraz finansowanie, które po części powinno być na zasadach komercyjnych, a po części ze wsparciem banków czy agencji eksportowych.

Grad zaznaczył, że dzięki takiemu podejściu już w trakcie przygotowań będzie wiadomo, na jakie finansowanie może liczyć polski projekt i czy tych pieniędzy wystarczy. Mówiąc o ewentualnej współpracy z Czechami Grad podkreślił, że Polskę interesuje, jak w tym kraju przekonano do energii jądrowej opinię publiczną, zwłaszcza w kontekście sąsiedniej Austrii - kraju niechętnego i blokującego rozwój energetyki atomowej. "Wydaje się, że będziemy w podobnej sytuacji" - ocenił prezes PGE EJ.

Piątkowe Forum Gospodarcze Czechy-Polska to jedno z ważniejszych w ostatnich latach dwustronnych spotkań gospodarczych. Imprezę otworzyli prezydenci obydwu krajów - Vaclav Klaus i Bronisław Komorowski. (PAP)

wkr/ mki/ jbr/