Wczoraj Inowrocław przyjął elastyczny system opłat za śmieci od gospodarstwa domowego – 26 zł miesięcznie dla gospodarstw zamieszkiwanych przez dwie i więcej osób (ok. 26 tys. domów). Dla osób samotnych (5,5 tys. gospodarstw) przyjęto połowę tej stawki. System w Inowrocławiu to ryczałtowe połączenie opłat za osobę z opłatą za gospodarstwo. Ale do tej pory duża część gmin była przekonana, że muszą zdecydować się na jedną z czterech metod: od liczby osób w gospodarstwie, od ilości zużytej wody, od powierzchni lokalu lub ryczałt od każdego gospodarstwa domowego. Senat w zeszłym tygodniu doprecyzował w projekcie do ustawy śmieciowej, że samorządy mogą miksować te rozwiązania. Inowrocław uznał, że może takie decyzje podejmować bez czekania na wejście tych zmian w życie. – Wcześniej radni Wasilkowa koło Białegostoku przyjęli podobne rozwiązania i Regionalna Izba Obrachunkowa nie zakwestionowała ich uchwały – argumentuje prezydent Brejza.
Teraz radni będą mogli wprowadzić różne metody naliczania na terenie gminy. Albo nawet dokonywać zróżnicowania w ramach wybranej już metody, np. jeśli na osiedlu domów jednorodzinnych gmina przyjmie stawkę od gospodarstwa, to będzie mogła ona się różnić w zależności od tego, ile osób je zamieszkuje. Być może pojawią się także zwolnienia podmiotowe dla pewnych grup osób, np. objętych pomocą społeczną. Termin wyznaczania stawek zostanie wydłużony do końca stycznia 2013 r. Zdaniem Tadeusza Arkita, posła PO, współtwórcy ustawy śmieciowej, przykład Szczecina pokazuje, że podwyżki za odbiór i wywóz śmieci wcale nie są przesądzone. Przyjęto tam stawki, których wysokość uzależniona jest od zużycia wody. – Przyjmując, że trzyosobowa rodzina ponosiła maksymalną opłatę ryczałtową, rocznie jej koszty związane z wywozem śmieci wynosiły 729 zł. Po zmianie systemu, gdy mieszkańcy będą płacić gminie na podstawie zużycia wody, trzyosobowa rodzina, która zużywa 3 m sześc. wody miesięcznie na głowę, będzie płacić za odpady 533,52 zł, jeżeli będzie segregować śmieci, i 694,44 zł za odpady nieposegregowane. Przy takim modelu opłata będzie niższa od maksymalnej stawki, jaką dotychczas mogły pobierać firmy – wskazuje poseł Arkit.
Inny przykład to Rumia. – Tam przetarg wygrała gminna spółka komunalna, która zaproponowała cenę o połowę niższą niż niektóre firmy komercyjne – mówi Arkit. Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych zapewniło realizację zadania za ok. 6,3 mln zł. Niektóre oferty sięgały 11 mln zł. A im wyższa cena, tym gorzej odczuliby to mieszkańcy, bo z ich miesięcznych opłat, podobnie jak we wszystkich gminach, system odpadowy będzie musiał się utrzymać.
Jednak część samorządów przyjęła już uchwały w sprawie systemu opłat, zanim Senat wprowadził zmiany, i pozostają one w mocy. Co oznacza, że część z nich nie wycofa się zapewne z przyjętych już rozwiązań. Wychodzi więc na to, że na całym zamieszaniu najbardziej zyskają mieszkańcy gmin, które do ostatniej chwili odkładały decyzję o wyborze metody naliczania stawek lub zdecydują się mimo wszystko zmienić podjęte wcześniej uchwały, idąc w ślad za senacką nowelizacją. Poprawki w uchwale zapowiedzieli już m.in. radni Białegostoku, którzy wcześniej chcieli, by opłaty były równe dla każdego gospodarstwa domowego. To godziło w osoby samotne, a faworyzowało rodziny wielodzietne, produkujące z reguły znacznie więcej śmieci.
Reklama