W Niemczech rosnące kontrowersje budzi coraz bardziej powszechne zjawisko wysyłania osób starszych do domów seniora w tańszych częściach Europy. Dla jednych to racjonalna ekonomicznie odpowiedź na rosnące koszty ich pielęgnacji. Dla innych wątpliwa moralnie deportacja bezbronnych seniorów przez egoistyczne pokolenie niewdzięcznych dzieci i wnuków.

Dziadek w podróży

Reklama
W domu starców w słowackiej miejscowości Zlatna na Ostrove mieszka 126 seniorów. Pobyt każdego z nich to miesięczny koszt w wysokości 1052 euro. Niemal połowa z lokatorów to obywatele Niemiec. Trudno się dziwić. W niemieckich placówkach o podobnym standardzie koszt utrzymania jednego seniora waha się pomiędzy 3000–3500 euro.
Niemieckie państwo socjalne dopłaca wprawdzie rodzinie kilkaset euro dodatku pielęgnacyjnego, ale mimo wszystko rachunek ekonomiczny jednoznacznie przemawia za wysłaniem babci albo dziadka „w daleką podróż”. Rodziny, które się na to zdecydowały, argumentują najczęściej, że w przypadku osób starszych z poważną demencją miejsce nie ma większego znaczenia. Liczy się jakość opieki. A ta w nastawionych na przyciągnięcie niemieckich seniorów domach opieki w tej części Europy jest niejednokrotnie wyższa niż w samych Niemczech.
W jednym z reportaży prasowych znalazła się wręcz wstrząsająca opowieść o staruszce, którą po przewiezieniu do słowackiego domu opieki pielęgniarki musiały nauczyć na nowo przyjmować pokarm. W niemieckiej placówce, w której wcześniej przebywała, karmiono ją bowiem tak rzadko, że oduczyła się przełykania.
Według danych zebranych przez jedną z instytucji badawczych za granicą jesień życia spędza już kilkanaście tysięcy niemieckich emerytów. Najwięcej, przeszło 7 tys., na Węgrzech, w Czechach i na Słowacji. Eksperci uważają, że ich liczba będzie stale rosła. Według niemieckiego urzędu statystycznego już dziś stałej opieki wymaga 2,3 mln niemieckich seniorów. Do roku 2050 ich liczba ma się podwoić. Jednocześnie dochody co piątego z nich nie pozwalają na umieszczenie w drogim niemieckim domu opieki. Aby przeciwdziałać negatywnym skutkom starzenia się społeczeństwa, Bundestag uchwalił specjalne urlopy dla osób, które chcą zająć się swoimi niedołężnymi rodzicami. Teoretycznie mogą one przez dwa lata zmniejszyć swój wymiar pracy do 15 godzin. Dostają przez ten czas większość pensji, zobowiązując się do odpracowania jej w przyszłości.

Eksport ludzi

Problem polega tylko na tym, że prawie nikt z takich urlopów nie korzysta. Przez pierwszy rok obowiązywania nowego prawa skorzystało z niego raptem... 200 zatrudnionych. Dużo łatwiej znaleźć dla seniora tani dom opieki gdzieś w Europie Środkowej i Wschodniej.
I tu pojawiają się największe zastrzeżenia wobec „eksportowania” emerytów za wschodnią granicę. Niemiecka opinia publiczna donosiła już bowiem o przypadkach, w których seniorzy bynajmniej nie byli szczęśliwi z wysyłania ich w daleką podróż do domu opieki oddalonego nierzadko o tysiąc kilometrów od bliskich. W kilku przypadkach zaalarmowane przez dalszą rodzinę sądy nakazywały powrót seniorów w rodzinne strony, oficjalnie odbierając dzieciom lub wnukom prawo do decydowania o losach chorych krewnych.
Stałej opieki wymaga 2,3 mln niemieckich seniorów. Do roku 2050 ich liczba ma się podwoić. Jakość opieki w nastawionych na przyciągnięcie niemieckich seniorów domach opieki poza Niemcami jest niejednokrotnie wyższa niż w samych Niemczech.
Niemcom wolno wszystko
Wysyłanie niemieckich seniorów do zagranicznych domów opieki dla zaoszczędzenia kilkuset euro to tylko jeden z przejawów ekonomizacji stosunków społecznych. Gdyby przenieść się z postaw zwykłych Niemców na wielką politykę, elementy podobnego myślenia widać choćby w transakcjach przeprowadzanych przez zbrojeniówkę. Jeszcze w tym roku ma zostać podpisany kontrakt na dostawę kilkuset czołgów Leopard II do Arabii Saudyjskiej, jednego z najbardziej totalitarnych reżimów świata. W RFN szkolono też białoruskich milicjantów, wyposażając ich zarazem w sprzęt do tłumienia manifestacji. Z kolei na bankrutującej Grecji Berlin wymusił wywiązanie się z kontraktów zbrojeniowych, choć zarazem wymagał od Aten daleko idących cięć społecznych. Politycy sugerowali nawet, by Grecja rozpoczęła wyprzedaż należących do niej wysp, by pokryć długi. W ostatnich latach na jaw wyszły również nowe fakty dotyczące (nie)sportowej rywalicja RFN z NRD. Bonn przymykał oczy na doping niemal na równi z komunistycznym sąsiadem. To zachodni Niemcy wymyślili np. powietrzne lewatywy, robione pływakom dla zwiększenia szans w zawodach. mwp