Po pięciu dniach uderzeń z powietrza francuskie pojazdy opancerzone wyjechały z Bamako na północ, aby zmierzyć się z islamistami na lądzie. Operacja okazuje się jednak trudna, głównie dlatego, że rozpoczęto ją wcześniej niż planowano, a jej ciężar jak na razie ponosi tylko Paryż. Ale przyspieszenie było konieczne, gdyż w przeciwnym razie zajęcie przez islamistów całego Mali byłoby kwestią czasu.

To stworzyłoby zagrożenie na kilku poziomach. Po pierwsze, niebezpieczeństwo dla ok. 6000 Francuzów mieszkających w Mali. Po drugie, powstanie radykalnie islamskiego państwa i bazy Al-Kaidy w bliskiej odległości od Europy byłoby groźne dla całego Kontynentu. Wreszcie to, że stosunkowo stabilne państwo zostaje opanowane przez grupkę islamistów, byłoby zachętą dla innych radykalnych ruchów w regionie.

Kliknij w infografikę:

Reklama
ikona lupy />
Zagraniczne siły interwencyjne / DGP