Udział inwestorów zagranicznych w długu Skarbu Państwa na koniec grudnia 2012 r. wyniósł 54,5 proc. wobec 54,2 proc. na koniec listopada 2012 r. – podał wczoraj resort finansów. Znaczenie zagranicznych inwestorów na naszym rynku długu skarbowego już od dłuższego czasu jest uznawane za wysokie. To wiąże się z ryzykiem poważnych problemów w przypadku gwałtownego wycofywania się zagranicznego kapitału z naszego rynku.
Jednak problem jest głębszy. Wprawdzie nie ma jeszcze danych dotyczących całkowitego zadłużenia zagranicznego (zarówno publicznego, jak i prywatnego) za ubiegły rok, jednak na koniec III kw. 2012 r. sięgało ono blisko 71 proc. PKB. Tymczasem zdaniem Komisji Europejskiej bezpieczne zaangażowanie obcych inwestorów w dług zarówno publiczny, jak i prywatny dla unijnych krajów nie powinno być wyższe niż 35 proc. krajowego PKB. KE zwracała na to uwagę w niedawnym raporcie na temat stabilności unijnych gospodarek.
Jarosław Janecki, ekonomista Societe Generale, uważa, że „ssanie” na nasz dług ze strony zagranicznych inwestorów będzie się utrzymywać. – Takie informacje, jak ostatnia o podniesieniu perspektywy ratingu dla polskiego długu przez Fitcha, raczej nie doprowadzi do ochłodzenia popytu – twierdzi ekonomista. – Przy ciągle niskich stopach w strefie euro nasz kraj jest nadal atrakcyjnym kąskiem dla zagranicznych inwestorów – dodaje.
Nie brak argumentów na naszą korzyść. Po pierwsze, blisko połowa inwestorów obecnych na rynku naszego długu skarbowego zaliczana jest do stabilnych. Na koniec 2012 r. 26 proc. nabywców papierów skarbowych stanowiły zagraniczne banki centralne, a dalsze 18 proc. obligacji znajdowało się w portfelach funduszy emerytalnych i firm ubezpieczeniowych.
Reklama
Po drugie, nie brak krajów, gdzie zadłużenie zagraniczne w relacji do PKB jest znacznie wyższe niż w Polsce. Dla Węgier wskaźnik wynosi 105,9 proc., dla Portugalii 105 proc., w przypadku Irlandii sięga 96 proc., a Hiszpanii 91,7 proc. PKB.
Pytanie jednak co się stanie, jeśli zainteresowanie zagranicy Polską będzie się utrzymywało? Wtedy do długoterminowych inwestorów mogą dołączyć także i tacy, którzy wchodzą na rynek na krótki czas. Jeśli zebrałoby się ich zbyt dużo, to nagłe wyjście któregoś z nich mogłoby doprowadzić do gwałtownego wypływu kapitału.
Zdaniem Janeckiego ryzyko odwrotu zagranicznego kapitału z Polski jest realne i dotyczy przede wszystkim rynku obligacji skarbowych. – Mogę sobie wyobrazić, że w krajach peryferyjnych Europy, takich jak Portugalia czy Hiszpania, sytuacja się poprawia i inwestorzy tam wracają – wyjaśnia ekonomista SG. – Mogliby też negatywnie zareagować na nowelizację ustawy budżetowej – dodaje. Jego zdaniem w takiej sytuacji konieczne byłyby połączone interwencje na rynku walutowym ze strony Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego.
Dariusz Filar, członek Rady Ekonomicznej przy premierze, też dostrzega zagrożenie – również to związane z zagranicznym finansowaniem sektora prywatnego. – Jeśli Ministerstwo Finansów może mieć wpływ na dług publiczny, to raczej niewiele może zrobić w przypadku zadłużenia prywatnego – zaznacza. – A przecież sporo przedsiębiorstw emituje papiery dłużne za granicą, w przypadku zawirowań na rynku walutowym mogą one popaść w kłopoty – dodaje.