Najprawdopodobniej głównymi pretendentami będą 50-letni Nicolas Maduro – prawa ręka Chaveza, od grudnia wiceprezydent kraju, a obecnie p.o. prezydent – oraz wystawiony przez opozycję Henrique Capriles Radonski, który choć w październikowych wyborach przegrał z Chavezem, uzyskał niezły wynik. Nieznacznym faworytem wydaje się Maduro – wprawdzie brak mu charyzmy rządzącego przez 14 lat prezydenta, ale to, że ten go namaścił na swojego następcę, może okazać się czynnikiem decydującym.
Po Maduro nie należy się spodziewać wielkich zmian – aby uzyskać poparcie grup lojalnych wobec Chaveza, nie może odejść zbyt daleko od jego polityki. Inna sprawa, że nie zamierza – cała dotychczasowa kariera byłego kierowcy autobusu i działacza związkowego w transporcie publicznym w Caracas, który później stał się szefem parlamentu i ministrem spraw zagranicznych, opierała się na lojalności wobec Chaveza. Lub, jak mówią krytycy Maduro, na kopiowaniu jego stylu i retoryki. Ten brak charyzmy może jednak Wenezueli wyjść na dobre – Maduro będzie mógł się zająć bardziej przyziemnymi problemami, jak wysokie wskaźniki przestępczości, inflacji czy bezrobocia, którym pochłonięty sprawami ideologicznymi Chavez nie poświęcał wystarczającej uwagi. Bardziej pragmatyczny Maduro może też trochę złagodzić retorykę wobec Stanów Zjednoczonych i wielkiego biznesu.
Mający polskie korzenie 40-letni Capriles Radonski jest gubernatorem przylegającego do Caracas stanu Miranda. W październiku dostał 44 proc. głosów – to najlepszy wynik opozycji w starciach z Chavezem. Wywodzący się z zamożnej rodziny Capriles potrafi, podobnie jak Chavez, nawiązywać kontakt z ubogimi warstwami społecznymi i jako gubernator zrobił wiele, by poprawić ich warunki życia. Choć obóz władzy oskarża Caprilesa, że jest reprezentantem wielkiego biznesu, nie zamierza on radykalnie zrywać z prospołecznym modelem rozwoju, lecz raczej chce poprawić jego efektywność gospodarczą. Za modelowy przykład stawia Brazylię. Zasadnicze zmiany wprowadziłby natomiast w polityce zagranicznej – chce ochłodzić stosunki z najbardziej kontrowersyjnymi sojusznikami Chaveza jak Iran czy Białoruś i ograniczyć wsparcie finansowe dla Kuby. W zamian chce poprawić relacje z Zachodem, w tym przede wszystkim z USA.
Reklama